Strajk jest nielegalny - ogłasza prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Jarosław Zagórowski. W spółce trwają analizy prawne i ekonomiczne rozpoczętego dziś w kopalniach protestu.
Prezes spółki twierdzi, że żeby strajk był legalny, musi być wszczęta procedura sporu zbiorowego. W JSW spór zbiorowy wprawdzie trwa, ale tylko w zakresie tzw. posiłków profilaktycznych dla pracowników administracji, które zarząd im odebrał. W sporze nie ma mowy o postulatach, które zgłaszają teraz związkowcy.
Górnicy domagają się między innymi wycofania się zarządu z planowanych oszczędności i cięć przywilejów. Jak mówi prezes Jarosław Zagórowski, strajk tylko pogarsza sytuację.
Odpowiedzialność za ten strajk będą ponosić zarówno liderzy związkowi, jak i niestety pracownicy spółki, ponieważ każda wyciągnięta złotówka spowoduje, że spółka będzie musiała zaostrzyć swój program dostosowawczy - tłumaczy.
Dzień strajku w kopalniach ma kosztować około 30 milionów złotych. Ta kwota przewidywanych strat to równowartość na przykład rocznego wzrostu wynagrodzeń pracowników o 1,2 procent.
Jak powiedziała rzeczniczka JSW w rozmowie z reporterką RMF FM Anna Kropaczek, 30 mln złotych to kwota przybliżona przy założeniu, że wydobycie rzeczywiście zostało całkowicie wstrzymane we wszystkich kopalniach. Związkowcy deklarują, że tak się właśnie stało.
Protest w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej może się jeszcze zaostrzyć - deklarują związkowcy. Według Romana Brudzińskiego z "Solidarności", może dojść do tego, że górnicy nie będą po swoich zmianach wracać do domów. Mogą okupować budynki zakładów.
W czwartek związkowcy jadą do Warszawy na spotkanie z radą nadzorczą Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jej posiedzenie zwołano w trybie pilnym. Na pytanie jakie są ich oczekiwania, Brudziński odpowiada krótko: chcemy odwołania zarządu. I oddelegowania z rady nadzorczej kogoś, kto będzie pełnił obowiązki prezesa zarządu - dodaje.
(abs)