"Jestem po wrażeniem tego, jak ludzie się tutaj zjednoczyli" – powiedziała dziennikarzom premier Beata Szydło, która rozmawiała w Rytlu (Pomorskie) z osobami poszkodowanymi przez weekendową nawałnicę. Szefowa rządu odwiedziła też wieś Czyczkowy w woj. pomorskim. "Stan klęski żywiołowej ogłaszany jest na wniosek wojewody; stwierdził on, że nie ma obecnie takiej potrzeby" - powiedziała.
Beata Szydło udała się na objazd do trzech miejscowości położonych nad Brdą, które ucierpiały na skutek nawałnicy. Oprócz szefowej rządu na Pomorze przyjechał też minister ochrony środowiska Jan Szyszko i szef MON Antoni Macierewicz.
Premier pytana, czy nie powinien być ogłoszony stan klęski żywiołowej, odpowiedziała, że taki stan ogłaszany jest na wniosek wojewody. Wyjaśniła, że wojewoda pomorski stwierdził, iż nie widzi obecnie takiej potrzeby.
Jak zaznaczyła, "będzie to wymagało zastanowienia i analiz". Premier poinformowała, że będzie na ten temat rozmawiać m.in. z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem.
Możemy powiedzieć dzisiaj tak: po tym, co zobaczyliśmy dzisiaj w województwie pomorskim, nie ma w tej chwili potrzeby, w mojej ocenie, w inny sposób prowadzenia akcji, ponieważ jest prowadzona wzorowo - powiedziała szefowa rządu.
Wszystkie służby działają jak należy. Środki finansowe docierają (...) Wszystko to, co jest potrzebne, jest w tej chwili użyte w akcji - zapewniła.
Premier podkreśliła, że teraz najważniejsze jest, żeby mieszkańcy mieli prąd. Dziękowała wszystkim służbom za ciągłą pracę od początku wystąpienia zdarzenia. Wszędzie pracują służby, usuwane są skutki tej strasznej nawałnicy - mówiła.
Szefowa rządu zaznaczyła, że służby są tu od piątku - od momentu, gdy to "nieszczęście się wydarzyło". Dodała, że pracuje też wojsko, a po rozmowie w sztabie ustalono, że na razie nie ma potrzeby, by zwiększyć jego zaangażowanie.
Podała, że są przygotowani do wyjazdu strażacy z innych województw, m.in. z Małopolski, i po rozmowie z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem i komendantem głównym Państwowej Straży Pożarnej w razie potrzeb te siły będą uruchamiane.
Premier zaznaczyła, że po zdarzeniu ważne jest, by akcja była prowadzona bezpiecznie. Te szkody są ogromne, ale też cały czas jest to region, w którym jest zagrożenie i akcja musi być prowadzona bezpiecznie i profesjonalnie - tłumaczyła.
Beata Szydło podziękowała wszystkim, którzy zaangażowali się w ratowanie ludzi i dobytku w ramach pomocy sąsiedzkiej. To jest niebywałe, jak ta wspólnota tutaj rzeczywiście jest niezwykła, niezwykłe jest to, co tu robicie - oceniła.
Zaapelowała też do samorządów o szybkie przesyłanie wniosków, by pieniądze mogły trafić do poszkodowanych.
Biorący też udział w konferencji prasowej szef MON Antoni Macierewicz przypomniał, że w Pomorskiem wojsko weszło do akcji w poniedziałek po powiadomieniu przez wojewodę. Dodał, że w województwie kujawsko-pomorskim żołnierze, na prośbę tamtejszego wojewody, podejmą działania w czwartek.
Jak mówił, akcja wojska w Pomorskiem skupia się m.in. na udrożnieniu cieków wodnych, głównie kanału Brdy i samej rzeki. To jest gigantyczna praca, która już doprowadziła do oczyszczenia kilkunastu kilometrów Brdy przez wojsko - wyjaśnił Macierewicz.
Szydło i Macierewicz podczas wizyty w Rytlu k. Czerska spotkali się z przedstawicielami lokalnego samorządu oraz mieszkańcami, którzy zostali poszkodowani podczas nawałnicy. Następnie udali się do oddalonych o ok. 30 km Brus i mieszczącej się tam siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej. Na zakończenie swojego pobytu w Pomorskiem premier i szef MON rozmawiali z gospodarzami dwóch domów zniszczonych podczas nawałnicy w miejscowościach Zalesie i Czyczkowy.
Wcześniej, w Rytlu przebywał też minister ochrony środowiska Jan Szyszko.
To wielka tragedia leśników, przecież tu w ciągu 40 paru minut zniknął dorobek kilku pokoleń leśników i miejscowej ludności. Tutaj zniszczonych zostało ponad 40 tysięcy hektarów, czyli to były dwa wielkie nadleśnictwa. Połamanych jest i leży tutaj ponad 8 milionów sześciennych drewna - powiedział dziennikarzom.
Szyszko zapewnił, że rząd "zrobi wszystko, żeby ta katastrofa została jak najszybciej zniwelowana".
Objechałem te miejsca. To jest jeden z największych kataklizmów, jakie w życiu widziałem. Jeśli zaś chodzi o wiatrołom, to jest największy wiatrołom w Polsce w przeciągu ostatnich 200 lat - ocenił Szyszko.
Jak podkreślił, przed Lasami Państwowymi są teraz "trzy lata solidnej pracy przy usuwaniu skutków tego kataklizmu, naprawianiu strat i zalesianiu tej powierzchni". Myślę, że leśnicy dadzą sobie radę - dodał minister.
Od czwartku strażacy w całej Polsce usuwają skutki burz, intensywnych opadów deszczu i wichur. Najwięcej interwencji przeprowadzono w czterech województwach: kujawsko-pomorskim (6 tys.), wielkopolskim (5 tys.), w woj. pomorskim (2,8 tys.) oraz w woj. dolnośląskim (1 tys.).
Działania strażaków polegały i polegają przede wszystkim na usuwaniu dziesiątek tysięcy połamanych i powalonych przez wichurę drzew, które tarasowały wiele ulic, dróg oraz szlaków kolejowych utrudniając komunikację - podkreślił rzecznik Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak.
Jak poinformował, w wyniku silnych wichur zostały zerwane lub uszkodzone dachy na 3688 budynkach, w tym 2687 budynkach mieszkalnych. Najwięcej uszkodzeń na budynkach w wyniku wichur jest w woj. kujawsko-pomorskim (2230).
Strażacy zabezpieczają budynki, wykorzystując podnośniki i drabiny oraz plandeki m.in. z centralnych magazynów PSP zlokalizowanych w Szkole Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy i Szkole Aspirantów PSP w Poznaniu.
Najwięcej działań, z uwagi na przejście burz i trąb powietrznych przeprowadzili strażacy w woj. kujawsko-pomorskim na terenie powiatów żnińskiego, nakielskiego, sępoleńskiego, tucholskiego i bydgoskiego oraz w woj. pomorskim na terenie powiatów chojnickiego, człuchowskiego i bytowskiego - powiedział Frątczak.
W wyniku nawałnic sześć osób zginęło, a 51 zostało rannych, w tym 12 strażaków. Strażacy ci zostali ranni podczas usuwania powalonych drzew i zabezpieczaniu zerwanych dachów na terenie woj. pomorskiego, kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego - powiedział rzecznik PSP.
(mal, mpw)