W Kopaczowie koło Bogatyni na Dolnym Śląsku trwa protest w obronie kopani i elektrowni Turów. Kilkadziesiąt oflagowanych samochodów jeździ pomiędzy dwoma rondami, spowalniając ruch na tej tranzytowej trasie.

Po godz. 14 w miejscowości Sieniawka na transie transgranicznej łączącej dwie strony granicy Polski z Czechami i Niemcami rozpoczął się protest pracowników kopalni i elektrowni Turów.

Samochody z protestującymi jeżdżą drogą prowadzącą do Czech i Niemiec, od jednego do drugiego ronda. Niektóre są oflagowane, wiele z nich ma przyklejone plakaty z napisami "Ręce precz od Turowa", bo jak usłyszał reporter RMF FM Paweł Pyclik, zamknięcie kopalni oznacza jedno:

Tutaj jest pustynia. Zostaną emeryci i złodzieje. Nikt inny nie będzie tu mieszkał  - mówił jeden z protestujących.

Andrzej Staszewski ze związku zawodowego pracowników elektrowni Turów powiedział PAP, że to drugi protest pracowników, a w środę będą oni ponownie protestować - tym razem przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej we Wrocławiu.

Spontanicznie na tej drodze protestowaliśmy już w piątek, zaraz po informacji o decyzji TSUE. Dzisiejszy protest jest już większy i zaplanowany. Natomiast jutro pojawimy się, także z workami węgla brunatnego pod siedzibą Komisji Europejskiej we Wrocławiu. Tam też chcemy zaprotestować przeciwko próbie zamknięcia naszej kopalni - powiedział związkowiec.


Spór z Czechami o kopalnie Turów

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w ubiegły piątek nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie, czyli wydania wyroku. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.

We wtorek rzecznik rządu Piotr Müller mówił, że "negocjacje ze stroną czeską ws. kopalni Turów w tej chwili się kończą; w poniedziałek nastąpiło przyjęcie wytycznych do umowy, która ma zostać podpisana pomiędzy polskim a czeskim rządem". Jak wskazywał, sfinalizowanie tej umowy jest warunkiem wycofania skargi do TSUE.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polsko-czeskie (nie)porozumienia ws. Turowa: Czesi na razie nie wycofują pozwu do TSUE

Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin we wtorek na konferencji prasowej w Bogatyni podkreślił, że Polska jest na dobrej drodze, by proces porozumienia z Czechami w sprawie kopalni w Turowie doprowadzić do końca.

Mamy nadzieję, że proces porozumienia uda się doprowadzić do końca. On jeszcze nie jest dzisiaj sfinalizowany, ale jesteśmy na dobrej drodze, aby to porozumienie osiągnąć i ten spór zakończyć - powiedział wicepremier.

Zależy nam nie tylko na polubownym zakończeniu sporu z Czechami ws. Turowa, ale także na współpracy przy różnych projektach na tym terenie - mówił wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, który uczestniczył w rozmowach stron w czeskim Libercu.

Jedocześnie czeski premier Andrej Babisz oświadczył rano, że Praga nie planuje wycofania pozwu. "Cieszę się, że po wielu latach negocjacji Polska przyznała, że wydobycie w kopalni Turów szkodzi środowisku, ale problem nie został jeszcze rozwiązany. Eksperci negocjują porozumienie międzyrządowe" - napisał Babisz na Twitterze.

Dodał, że negocjowane porozumienie przewiduje m.in. rekompensaty dla gmin zagrożonych negatywnymi skutkami wydobycia węgla w Turowie, a także, że "przede wszystkim musimy zapewnić dziesiątkom tysięcy naszych obywateli dostępność wody pitnej".

NIE PRZEGAP: Sasin: Nie ma mowy, by wyłączyć pracę kopalni w Turowie