Wadliwie napisany pozew i skomplikowane procedury stanęły na drodze powodzianom z Sandomierza. Sąd apelacyjny w Krakowie zwrócił ich pozew zbiorowy do ponownego rozpatrzenia. Poszkodowani podczas powodzi w 2010 roku domagają się w sumie ponad 9 mln zł odszkodowań.
Powodzianie są zdenerwowani. Mówią, że po 1,5 roku sprawa wraca właściwie do punktu wyjścia. Nie są źli na sędziów, ale na tych, którzy napisali fatalną ustawę o pozwach grupowych. Taka ustawa, która jest bublem prawnym, kryje urzędników szczebla rządowego, administracyjnego, którzy odpowiadają na przykład za powódź. I to jest tragiczne - mówi jeden z poszkodowanych.
Niesprawiedliwe - zdaniem powodzian - jest także to, że wielu z nich do dziś nie otrzymało jeszcze wystarczającej pomocy. Po dzisiejszym orzeczeniu sądu sprawa wróci na wokandę najwcześniej w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Zażalenie przeciwko badaniu sprawy w ramach pozwu zbiorowego złożyła reprezentująca pozwany Skarb Państwa Prokuratoria Generalna. Według niej, pozew nie jest jednorodny pod względem roszczeń i rodzaju szkód oraz w kwestii odpowiedzialności poszczególnych poszkodowanych.
Sprawa ta jest jedną z trudniejszych z uwagi na fakt, że wykładnia ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym musi się opierać wyłącznie na interpretacji samych przepisów tej ustawy wzbogaconej ewentualnie tekstem uzasadnienia do projektu ustawy i dostępnymi wypowiedziami przedstawicieli doktryny prawa. Kwestia rozpoznawania sprawy w postępowaniu grupowym nie stanęła jeszcze przed Sądem Najwyższym - mówił sędzia Sądu Apelacyjnego Grzegorz Krężołek.
Według sądu, jeśli poszkodowani chcą skorzystać z pozwu grupowego, muszą dopełnić formalności. Chodzi o ujednolicenie wysokości roszczeń i okoliczności sprawy. W praktyce oznacza to, że powodzianie powinni być podzieleni na inne podgrupy - na przykład tych, którzy domagają się tylko odszkodowania za rzeczywiste straty i tych, którzy domagają się także odszkodowań za utracone korzyści.
Reprezentujący powodzian mecenas Andrzej Kubas był zadowolony z decyzji sądu. Z punktu widzenia poszkodowanych to dobre rozstrzygnięcie. Byłoby znacznie gorzej, gdyby do takiego wniosku, jak dzisiaj Sąd Apelacyjny, doszedł Sąd Najwyższy po przeprowadzeniu całego postępowania dowodowego i po trzech latach mielibyśmy się dowiedzieć, że taka właśnie jest prawidłowa wykładnia - mówił Kubas.
Dodał, że zanim sąd okręgowy znów zajmie się sprawą, osoby domagające się odszkodowań zostaną podzielone na inne podgrupy, choć nie będzie to łatwe. Warto nadal walczyć o pozew zbiorowy, bo naszym zdaniem mimo wszystkich kłopotów, które się z tym wiążą, to rozwiązanie tańsze i szybsze przede wszystkim dla stron - dodał Kubas.
Wśród osób, które złożyły pozew, są przedsiębiorcy, którym woda zniszczyła zakłady oraz mieszkańcy, którym woda zalała domy i posesje. Domagają się odszkodowań od 99 tys. zł aż do 1 mln 600 tys. zł.