Pożar, spowodowany prawdopodobnie samozagrzaniem węgla, wykryto w nocy z niedzieli na poniedziałek w wyrobisku katowickiej kopalni Murcki-Staszic, ok. 900 metrów pod ziemią. Sytuacja jest już opanowana. Nie ma osób poszkodowanych.
Pożar został wykryty przez czujniki, wskazujące na podwyższone stężenia gazów, jeszcze zanim pojawiło się zadymienie. Podjęto aktywne gaszenie pożaru wodą. Nikt nie ucierpiał, nie było zagrożenia dla ludzi - powiedział PAP rzecznik Polskiej Grupy Górniczej. Pożar powstał w przodku na poziomie 900 metrów. W pobliżu nie było nikogo z załogi.
Wszystko wskazuje na to, że zauważony w kopalni Murcki-Staszic pożar miał charakter endogeniczny, czyli nie powstał z przyczyn zewnętrznych. Pożary tego typu przejawiają się najczęściej nie tyle ogniem, co wzrostem temperatury, wydzielaniem się gazów i możliwym zadymieniem wyrobiska.
Zagrożony rejon będzie teraz monitorowany pod kątem składu atmosfery. Chodzi o wykluczenie możliwości odnowienia się pożaru w miejscach niedostępnych dla ratowników, co może przejawiać się podwyższonym stężeniem tlenku węgla.
Katowicka kopalnia Murcki-Staszic to w tym roku najbardziej wypadkowy zakład górniczy. Od początku roku zginęło w nim pięciu górników - trzech w wyniku silnego wstrząsu, dwóch w efekcie wejścia do wyrobiska z atmosferą niezdatną do oddychania. Półtora tygodnia temu, 28 listopada, w kopalni nastąpił wstrząs, w wyniku którego niezagrażających życiu obrażeń doznał 43-letni górnik, pracujący w pobliżu kombajnu ściennego. Z zagrożonego rejonu wycofano kilkunastoosobową załogę.