Przeszukano już część wyrobiska ściany w kopalni "Wujek Ruch Śląsk". Wczoraj odnaleziono kurtkę i aparat ucieczkowy - to na razie jedyny ślad po zaginionych górnikach. Ratownicy nie przerywają akcji - pracują jednak w skrajnie trudnych warunkach.

Ratownicy bardzo dokładnie sprawdzają rejon, w którym odnaleziono rzeczy górników. Wczoraj jedynie przeszli przez jeden odcinek, żeby sprawdzić, dokąd da się dojść. Potem już bardzo dokładnie zaczęli sprawdzać to miejsce.

Za sobą mają już sprawdzony chodnik oraz około 1/3 ściany. Nie ma tam żadnego nowego śladu po górnikach, ale ratownicy jednocześnie muszą też stawiać pod ziemią specjalny rurociąg. Tworzy się go z tzw. lutni, dlatego górnicy nazywają go lutniociągiem, a jest on niezbędny do tłoczenia pod ziemią powietrza. Brak tlenu, metan i duża wilgotność sprawiają, że ratownicy wszystkie te prace muszą wykonywać w aparatach tlenowych.

Dwaj górnicy zaginęli 18 kwietnia po wstrząsie. Odnalezione wczoraj rzeczy leżały w ścianie wydobywczej, skąd ostatni raz, przed wstrząsem, dzwonił jeden z górników.

(abs)