Zamiast zapowiadanego przez rząd zaostrzenia kar dla osób, prowadzących auta pod wpływem alkoholu, posłowie przemycili do uchwalonej już ustawy przepisy, pozwalające łagodzić nawet istniejące już kary. Wiele wskazuje na to, że głosujący nad zmianami w kodeksie karnym posłowie nie mieli pojęcia, co popierają.
Najlepszym świadectwem tej niewiedzy są rozmowy przeprowadzone dziś z posłami. Pytany, czy zdawał sobie sprawę z tego, że uchwalona w lutym ustawa zamiast zaostrzać - umożliwia łagodzenie kar dla pijanych kierowców, rzecznik SLD Dariusz Joński odpowiada: Nie, nie miałem tej świadomości... Poseł zapowiada zbadanie sprawy w klubie, gdzie zwykle do zajmowania się poszczególnymi projektami delegowany jest z jeden z posłów. To jego zadaniem jest przechwytywanie i zwracanie uwagi na tak istotne odstępstwa od intencji posłów.
Nie znam tego zapisu. Mnie się wydawało, że ta restrykcja jest większa, takie przynajmniej były nasze informacje o tej ustawie - mówi z kolei poseł Ligia Krajewska z PO. Każdy z posłów zajmuje się innym obszarem działania, nikt nie jest w stanie śledzić wszystkich projektów. Dlatego właśnie każdy z nich omawiany jest przed uchwaleniem przez klub parlamentarny. Pani poseł nie przypomina sobie, by ktoś uświadomił wtedy posłom istotę zmiany.
Jak są ewidentne zapisy niezgodne z intencją ustawodawcy, to należy wprowadzić nowelę ustawy - mówi wprost wiceprezes PiS Adam Lipiński. Poseł przyznaje, że głosując nie miał świadomości, że uchwalane przepisy zdecydowanie różnią się od deklaracji wnioskodawców. Klub PiS wstrzymał się od głosowania nad całością ustawy, jednak nie z powodu faktycznego łagodzenia kar za jazdę po pijanemu, ale przez niezrealizowanie zamiarów, jakie zgłaszał podczas prac nad projektem.
Stanisław Żelichowski z PSL odpowiedzialnością za ostateczny kształt przepisów obciąża sejmowych ekspertów - prawników, którzy podpowiedzieli posłom rozwiązanie wypaczające oczywisty zamiar ustawodawców. Siedzieli eksperci, którym żeśmy za to zapłacili i to oni podsuwają rozwiązania - mówi. Na uwagę, że to nie eksperci, ale posłowie ostatecznie uchwalają prawo, poseł traci cierpliwość: Zawraca pan głowę, naprawdę... - i odchodzi.
Intencja wszystkich, którzy przedstawiali projekty zaostrzenia odpowiedzialności za prowadzenie po pijanemu, była oczywista. Zarówno PiS, jak PSL i rząd zapowiadały znacznie surowsze kary.
W Sejmie za projekt wiodący uznano uchwalony przez rząd w czerwcu 2014 projekt rządowy. Ówczesny premier Donald Tusk zapowiadał wydłużenie dopuszczalnych kar za samo prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości (od 0,5 promila) do nawet 15 lat zakazu prowadzenia pojazdów. W przypadku ponownego prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości rządowy projekt przewidywał obowiązkowe orzekanie przez sąd dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów.
Nowością w uchwalanych zmianach miały być blokady alkoholowe - urządzenia uniemożliwiające uruchomienie silnika pojazdu, jeśli w wydychanym przez kierowcę powietrzu wykryty zostaje alkohol. Według intencji rządu osoby zatrzymane za jazdę po alkoholu po upływie okresu zakazu prowadzenia pojazdów mogłyby się ponownie ubiegać o prawo jazdy, jednak byłby to dokument specjalnie wydany i oznaczony - umożliwiający prowadzenie tylko pojazdów wyposażonych w alkolok. Uzasadnienie projektu rządowego wprost mówi o blokadzie alkoholowej PO wygaśnięciu zakazu prowadzenia pojazdów:
Mimo oczywistości zapisanych w rządowym projekcie intencji - zaostrzenia kar - z inicjatywy Ministerstwa Sprawiedliwości, a więc samego rządu, po zmianie premiera w projekcie pojawiło się istotne złagodzenie dotkliwości kar za prowadzenie aut po pijanemu. W październiku w pracach zajmującej się wszystkimi projektami podkomisji pojawił się pomysł, który ostatecznie znalazł się w uchwalonej ustawie:
Innymi słowy - posłowie wprowadzili do ustawy możliwość skrócenia o połowę okresu bezwzględnego zakazu prowadzenia aut dla kierowców, zatrzymanych za jazdę po pijanemu. Drugą połowę okresu zakazu kierowca mógłby już spędzić legalnie prowadząc auto, tyle, że auto z alkolokiem.
Co więcej, zapowiadane przez rząd wprowadzenie obligatoryjnego nakazu dożywotniego odbierania prawa jazdy zostało przez Sejm zastąpione zakazem bezwzględnym tylko na 10 lat. Po ich upływie kierowca mógłby uzyskać uchylenie zakazu, o ile prowadziłby samochód z blokadą alkoholową.
Niestety można mieć w tej sprawie uzasadnione wątpliwości. Dziwaczna propozycja złagodzenia surowej kary została wprowadzona do projektu podczas prac kilkuosobowej podkomisji Komisji Nadzwyczajnej ds. Zmian w Kodyfikacjach. Żaden z jej członków nie zwrócił uwagi na jej istotę. Przedstawiający projekt sprawozdawca, szef podkomisji Jarosław Pięta z PO, przedstawiając projekt Sejmowi 4 lutego, nie wyjaśnił posłom, co zawiera art. 182a. Poświęcił mu ledwo jedno zdanie: "W art. 182a wprowadzono odniesienia do art 42. par. 3 i 4 Kodeksu Karnego". Trudno oczekiwać, że ktoś dopatrzy się w tym możliwości skrócenia okresu odebrania prawa jazdy o połowę, pod warunkiem dokończenia go z alkolokiem. I z pewnością nie da się z niego wywnioskować, że dożywotni zakaz prowadzenia można będzie zamienić na 10 lat i resztę - z alkolokiem.
Kiedy Sejm prowadził nad projektem debatę w drugim czytaniu, sala plenarna świeciła już pustkami. Żaden z biorących udział w dyskusji posłów nie zwrócił uwagi na zawarte w projekcie złagodzenie kar. Istotę tego, co kryje się za przepisem z art. 182a uczciwie przedstawił posłom na zakończenie debaty wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń, wtedy jednak na sali nie było już niemal nikogo.
Z tego, że wprowadzony do projektu w październiku art. 182a istotnie wypacza intencje wnioskodawców, musieli zdawać sobie sprawę uczestnicy posiedzenia Komisji ds. Zmian w Kodyfikacjach, które odbyło się 18 grudnia. Podczas omawiania tej zmiany prokurator Tomasz Szafrański z biura Prokuratora Generalnego mówił posłom wprost, że "stosowanie proponowanego przepisu prowadzi do tego, że ORZECZONY ZAKAZ NIE ISTNIEJE pod warunkiem, że jest blokada (alkoholowa) w samochodzie". Generalnie zgadzając się ze złagodzeniem rygoryzmu nowych przepisów prok. Szafrański zwracał się też do posłów z apelem o jasne stawianie sprawy: Proszę o rozważenie, czy nie należy powiedzieć wprost, jaka jest to instytucja? Bo nie jest to zmiana sposobu wykonywania środka karnego, tylko zmiana środka karnego na etapie postępowania wykonawczego.
Absolutnie nie mogę podzielić poglądu, że jest to nowy środek karny - sprzeciwiał się opinii prokuratora prof. Ryszard Stefański. On jest wykonywany niby jednorazowo, ale sąd pozwala później człowiekowi prowadzić pojazd mimo istniejącego zakazu w ramach tego samego zakazu. Łagodzi to zasadę, że jest on dożywotnio pozbawiony uprawnienia, możemy powiedzieć, iż dajemy mu prowadzić pojazd na próbę. Jeżeli będzie przestrzegał zasad, to będzie sobie jeździł i jeździł... - dodaje.
Uchwalona w tej postaci ustawa została już podpisana przez prezydenta i opublikowana. Wejdzie w życie 17 maja.
(mpw)