Poseł Stefan N. usłyszał zarzut przyjmowania i żądania korzyści osobistych i majątkowych w postaci usług seksualnych opłacanych przez dwóch biznesmenów. Poseł odniósł się do przedstawionego zarzutu, odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prokuratora.

Według śledczych, polityk wielokrotnie miał przyjmować korzyści osobiste w postaci usług seksualnych. Spotkania z kobietami mieli mu organizować przedsiębiorcy. W zamian poseł N. miał działać na rzecz spółek, które należą do zaprzyjaźnionych z nim biznesmenów. Firmy z branży restauracyjno-hotelarskiej, dzięki posłowi, miały zyskać bardzo opłacalne kontrakty na dostawy dla zakładów Grupy Azoty Police.

Poseł po wyjściu z prokuratury nie chciał komentować sprawy. Panowie, dajcie mi spokój - powiedział. Wcześniej zapewniał, że jest niewinny. Przekonywał, że żadnych łapówek nie brał. Oświadczył też, że nie zna zatrzymanych przez CBA biznesmenów.

Zatrzymano biznesmenów

W związku z tą sprawą pod koniec stycznia tego roku zatrzymano trzech przedsiębiorców - Bogdana W., Wojciecha K. i Krzysztofa K. 

Bogdanowi W. i Wojciechowi K. prokurator przedstawił zarzut dotyczący udzielenia posłowi Niesiołowskiemu "co najmniej trzydziestokrotnie korzyści osobistej". Podejrzani mieli organizować i opłacać usługi seksualne "świadczone przez kobiety trudniące się zawodowo lub okazjonalnie prostytucją". 

Sąd początkowo zastosował wobec nich trzymiesięczny areszt, ale po złożeniu przez nich zażalenia sąd wyższej instancji zmienił go na dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu oraz poręczenie majątkowe.

Wobec trzeciego z mężczyzn - Krzysztofa K., któremu prokuratura zarzuciła, że w 2015 r. wielokrotnie ułatwił uprawianie prostytucji poprzez ustalanie terminów i miejsc spotkań z klientami, a także organizowanie środka transportu do miejsca świadczenia usług - prokurator zastosował  policyjny dozór i zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu.

Stefanowi N. grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Bogdanowi W. i Wojciechowi K. grozi kara pozbawienia wolności do lat 8, natomiast Krzysztofowi K. - do lat 5.


Opracowanie: