Lubelski skansen zyskał świąteczny wystrój. W zabytkowym dworze udekorowano świąteczną choinkę, używając ozdób sprzed nawet 100 lat. Pierwsze co się rzuca w oczy to - brak bombek. Dlaczego?
100 lat temu bombki były rzadkością dlatego, że jeszcze nie były produkowane w Polsce. Produkcja ruszyła dopiero w latach powojennych.
Pojawiają się formy, które bombki poprzedzają. Na przykład okrągłe formy dekoracji zrobione z opłatka.
Opłatek, z którego wycinało się najpierw koła, później półkola i takie małe ćwiartki sklejało w okrągłą dekorację przypominającą kulę ziemską. To wszystko sklejało się najczęściej śliną.
Dominowały ozdoby papierowe. Najpopularniejszą i myślę, że bardzo wdzięczną ozdobą były właśnie pawie oczka. Takie ozdoby nawiązujące do świata zwierząt, były bardzo popularne, ale pojawiały się też okrągłe jeżyki, które robiono z bibuły. Wycina się kółka i każdy z końców zawija, a potem nakręca na ołówku, konieczne zatemperowanym. Trwa to dosyć długo, ale efekt jest ładny - opowiada Bogna Głuchowska z Muzeum Wsi Lubelskiej.
Można było także wykorzystać, chociażby pudełko po zapałkach. Doklejając do niej wycięte z papieru boczki, powstawała kołyska.
Na czubku choinki nie ma gwiazdy, chociaż te gwiazdy bywały, ale w skansenie pojawia się anioł. Miał za zadanie opiekować się domostwem. Gwiazdy pojawiają się, jako dekoracje na choince i mają one nawiązywać do gwiazdy betlejemskiej. Łańcuchy robione z papieru, sznurka i słomy, czyli w zasadzie wszystkiego, co było w obejściu. Musimy pamiętać, że z takich materiałów typowo dekoracyjnych to była właściwie tylko bibuła gładka i karbowana oraz papier kolorowy, który był nazywany glansowanym - dodaje Głuchowska.
Nie było takich błyszczących rzeczy. Bywało tak, że dziecko jak dostało cukierka, co już było samo w sobie świętem, to zachowywało sobie kolorowy papierek. Między innymi właśnie z nich powstawały też później osoby na choinkę.