Polskie władze wycofują z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pisma procesowe z czasów rządu PiS. "Zamierzamy zmienić stanowiska w co najmniej kilkudziesięciu sprawach" - mówi w rozmowie z RMF FM wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek. Według naszych ustaleń, nowy rząd już doprowadził do zmiany stanowisk w dwóch kwestiach. Jedna dotyczy praw osób transpłciowych, a druga - niezawisłości sądownictwa.
Tych postępowań, które zawisły w TSUE i dotykają Polski w sposób bezpośredni lub pośredni jest około 30 - mówi Krzysztof Śmiszek w rozmowie z korespondentką RMF FM w Brukseli Katarzyną Szymańską-Borginon. Teraz trzeba będzie te stanowiska (wyrażone przez poprzedni rząd w wyżej wymienionych postępowaniach - przyp. red.), absolutnie niezgodne ze standardami europejskimi, zmieniać. Te sprawy dotyczą np. statusów sędziowskich, Trybunału Konstytucyjnego czy KRS - dodaje polityk.
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, część stanowisk można zmienić dosyć szybko, inne - np. dotyczące legislacji klimatycznej (zaskarżenia pakietu Fit for 55) - będą wymagały głębokiej analizy.
Na pierwszy ogień poszła sprawa dotycząca pochodzącej z Rumunii osoby transpłciowej. Zmieniliśmy obrzydliwe, transfobiczne, dyskryminujące stanowisko rządu PiS - mówi w rozmowie z RMF FM Krzysztof Śmiszek.
Chodzi o sprawę w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącą osoby, która - gdy urodziła się w Rumunii - miała przypisaną w aktach stanu cywilnego płeć żeńską, natomiast, gdy wyjechała do Wielkiej Brytanii, dokonała zmiany płci. Obecnie identyfikuje się jako osoba transpłciowa płci męskiej i używa zaimka "on". Mężczyzna otrzymał w Wielkiej Brytanii prawo jazdy, paszport, a w 2020 roku (przed brexitem) - "certyfikat uznania płci".
Po powrocie do Rumunii, napotkał on jednak problemy, bo tamtejsze władze odmówiły uznania jego płci wpisanej do dokumentów brytyjskich. Wniosek o wydanie aktu urodzenia z nowymi informacjami został odrzucony, ponieważ - zgodnie z rumuńskim prawem - akt zmiany płci można zarejestrować jedynie po zatwierdzeniu go prawomocnym orzeczeniem sądu. Uderzyło to w jego podstawowe swobody obywatelskie - między innymi w swobodę swobodnego przemieszczania się.
Do rumuńskiej sprawy przed TSUE przystąpiły polskie władze z Prawa i Sprawiedliwości, argumentując, że przyznanie racji mężczyźnie może zagrażać tożsamości narodowej i porządkowi publicznemu.
23 stycznia 2024 r. odbyła się w Luksemburgu rozprawa. Zmieniliśmy o 180 stopni stanowisko Polski, ze względu na poszanowanie tej osoby, uznanie jej prawa do swobody przemieszczania się, jak i z uwagi na konieczność poszanowania praw człowieka, których rząd PiS-u nie przestrzegał - powiedział RMF FM Krzysztof Śmiszek.
Polska, zmieniając swoje stanowisko, dołączyła do Komisji Europejskiej, Niemiec i Holandii, uznając, że należy zaakceptować zmianę płci potwierdzoną brytyjskim dokumentem.
Dzień później, 24 stycznia, odbyła się w TSUE inna rozprawa - tym razem dotycząca praworządności - podczas której polskie władze także wycofały stanowisko przygotowane za rządów PiS-u.
Sprawa dotyczyła sędzi Sądu Okręgowego w Słupsku Agnieszki Niklas-Bibik, która jako pierwsza - spośród polskich sędziów - została zawieszona po zadaniu pytań prejudycjalnych do TSUE.
Decyzją Kolegium Sądu Okręgowego w Słupsku, w skład którego wchodzili nominaci Zbigniewa Ziobry, zabrano jej bowiem kilkadziesiąt spraw, które prowadziła. A pytanie dotyczyło tego, czy można sędziego z dnia na dzień odsunąć od orzekania, przenosić bez jego zgody do innego wydziału i czy można sędziemu zabrać dotychczasowe sprawy.
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, na rozprawie w Luksemburgu pełnomocnik polskiego rządu Sylwia Żyrek przedstawiła ustnie nowe, inne stanowisko. Tak szybka zmiana stanowiska została zauważona w TSUE.
Warszawa musiała się bardzo spieszyć, żeby zdążyć z nowym stanowiskiem, którego przygotowanie nie jest przecież taką prostą sprawą - mówi z uznaniem rozmówca dziennikarki RMF FM w TSUE. Usta były te same, ale treść wychodziła już inna - dodaje żartem, robiąc aluzję do tego, że Żyrek prezentowała w TSUE praktycznie wszystkie poprzednie "twardogłowe" stanowiska PiS-u, a teraz, jako pełnomocnik nowego rządu, mówi coś innego.
Wcześniej dowodziła, na przykład, że UE nie ma żadnych kompetencji do tego, by zajmować się praworządnością w Polsce, a także że TSUE nie może się wypowiadać w kwestiach polskiego sądownictwa, bo nie jest "właściwy" do rozpoznawania takich spraw. Przekonywała dosyć nonszalancko, że niezależność sądownictwa w Polsce (za czasów PiS-u) jest "zapewniona dzięki rozbudowanemu systemowi gwarancji".
Najważniejsza jest jednak szybka zmiana stanowiska - mówi rozmówca w TSUE. Unijny prawnik, z którym rozmawiała dziennikarka RMF FM, także to potwierdza. Jego zdaniem, zmiana stanowiska w sprawach dotyczących represjonowanych sędziów, wobec których stosowano "dyscyplinarki" za rządów PiS-u, będzie z pewnością brana pod uwagę przy decyzjach o zniesieniu z Polski procedury art. 7 Traktatu UE, a nawet przy odblokowywaniu pieniędzy z KPO. Bardzo ważne, żeby był taki sygnał - usłyszała dziennikarka RMF FM.