Policja nie rezygnuje z forsowania przepisów umożliwiających karanie pijanych narciarzy na stokach - ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Po tym jak resort zdrowia odmówił uwzględnienia przepisów w ustawie o wychowaniu w trzeźwości, Komenda Główna Policji ten sam projekt zgłosiła do MSWiA.
Wygląda na to, że ministerstwo zdrowia wie lepiej niż policja, na co ją stać i czy poradzi sobie z egzekwowaniem przepisów. Do tego urzędnicy ulegli argumentacji przeciwników zakazu dla pijanych narciarzy. Po pierwsze, jak stwierdził rzecznik resortu Piotr Olechno, GOPR bardzo sceptycznie odnosi się do tego zapisu, bo twierdzi, że będzie on martwym zakazem. Co ciekawe, także ministerstwo gospodarki sprzeciwia się temu, by ze stoków zniknął alkohol. Resort uznał, że brak tzw. knajp przy stokach może spowodować, że większość turystów (...) będzie się kierować na stoki czeskie i słowackie.
Jeżeli ktoś w trakcie uprawiania narciarstwa przy obiedzie wypije lampkę wina, to naprawdę nic się tutaj nie dzieje. A byłoby to łamanie prawa, więc ktoś musiałby zareagować - stwierdził naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof. Dobry krok, że ministerstwo się z tego wycofało - zaznaczył właściciel wyciągów na Nosalu w Zakopanem Marian Strama. Posłuchaj:
Policja nie daje jednak za wygraną. W połowie września ten sam projekt przesłała do MSWiA, które pracuje nad ustawą o bezpieczeństwie w górach i zorganizowanych terenach narciarskich. Problem w tym, że projekt jest już prawie gotowy. Jak usłyszał reporter RMF FM, do końca tygodnia ma zapaść decyzja, czy zostanie on uzupełniony o policyjne propozycje.