Wysokość podatku od samochodu będzie ustalana nie na podstawie jego wartości, a pojemności silnika i emisji spalin – to nowe pomysły Ministerstwa Finansów. W fakturach często jest bowiem wpisywana fikcyjna wartość auta.
Poza tym podatek ekologiczny ma zatrzymać falę samochodowych wraków, płynącą szerokim strumieniem do Polski. Przy okazji jednak uderzy po kieszeni kupujących używane auta w zupełnie dobrym stanie.
Sprawa idzie o poważne sumy – stawki mogą wzrosnąć nawet kilkunastokrotnie. Resort zarzeka się, że na opłatach nie stracą uczciwi podatnicy – czyli tacy, którzy do faktury wpisują rzeczywistą wartość samochodu.
Tym samym wiceminister Mirosław Barszcz wypowiada wojnę oszustom. - Istnienie takiej furtki w prawie, która zachęca często miliony ludzi do kradzieży – bo tak należy nazwać oszustwa podatkowe – jest bardzo złe - stwierdza. Chodzi tu o dzisiejszą akcyzę, liczoną od umownej wartości auta. Urzędnicy w zasadzie nie mogą jej zweryfikować – wystarczy, że kupujący umówi się ze sprzedającym, że samochód jest wart 100 euro. Nowe przepisy mają to zmienić – a z ekologią wiele wspólnego nie mają.