Legia Warszawa złożyła do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Śródmieście zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodzi o hakerski atak na stronę internetową klubu, po którym w niepowołane ręce trafiły dane ponad 1200 dziennikarzy - imiona, nazwiska, daty urodzenia, adresy i numery telefonów.
Mamy nadzieję, że w toku postępowania Prokuratury oraz działań Policji sprawa zostanie szybko wyjaśniona, a winni tego czynu ukarani - napisał klub w oświadczeniu. O kradzieży Legia poinformowała we wtorkowe południe na swojej stronie internetowej, a następnie wysłała pokrzywdzonym dziennikarzom maile w tej sprawie. W sumie chodzi o około 1200 osób.
Zarejestrowani przedstawiciele mediów w systemie akredytacyjnym musieli podać m.in. imię i nazwisko, datę urodzenia, PESEL i numer telefonu.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, sprawą wycieku danych zajmie się Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Wojciech Wiewiórowski zapyta władze Legii przede wszystkim o to, czy bezpieczne są dane 160 tysięcy kibiców, którzy podali klubowi informacje, by kupować bilety na mecze. Wezwie też klub do usunięcia błędu w systemie akredytacyjnym, który doprowadził do wycieku danych.
Ze strony GIODO padnie też pytanie, dlaczego firma, która administrowała danymi, dopiero po kilkunastu dniach od wykrycia luki w systemie przyznała się do wykradzenia danych. Stało się to dopiero wtedy, gdy informacje o wycieku podał niezależny portal badający zabezpieczenia w internecie.
Wiewiórowski przyznaje jednak, że w tej sprawie jest luka w prawie - administrator nie musi przyznawać się do takiej wpadki: Informacja o zdarzeniu niebezpiecznym, dotyczącym danych - takiego obowiązku informacyjnego nie ma obecnie w przepisach ani polskich, ani unijnych.