Nawet kilka tysięcy złotych może kosztować opracowanie drzewa genealogicznego naszych przodków. Wszystko zależy od badanych linii, a drzewo wciąż może być rozbudowywane.
Podstawowe potrzebne nam dane zajdziemy w Urzędzie Stanu Cywilnego. Tam niemal od ręki możemy znaleźć dokumenty trzech pokoleń wstecz. Sporo danych jest też w internecie. Ważne informacje możemy znaleźć już w kilka godzin. Ale najczęściej - kilka godzin nie wystarczy. Nawet jeśli zbierzemy informacje, szukamy potwierdzenia w kolejnych dokumentach. Przydatne są dane z Archiwów Państwowych, zmikrofilmowane akty zgonów, czy akty urodzeń. Pomocne są również księgi adresowe mieszkańców miast, czy regionów.
To, na co najbardziej liczymy podczas poszukiwań - to możliwe szlacheckie korzenie, czy postaci znane z historii. Zgłosiła się do mnie na przykład osoba, która miała takie samo nazwisko, jak papież. Chciała potwierdzenia, że to nie jest zbieżność nazwisk - przyznaje genealożka, Grażyna Rychlik. Gdy pytam o poszukiwania żydowskich korzeni w celu znalezienia pochodzenia ze środowiska inteligencji lub potencjalnego spadku, Rychlik odpowiada, że głównie chodzi o poczucie przedsiębiorczości. Chodzi o rodową cechę ekonomiczną, zmysł do robienia interesów - wyjaśnia.
Grażyna Rychlik swoją przygodę z genealogią rozpoczęła 10 lat temu, gdy była pilotem wycieczek. Jedna z turystek zwróciła się do niej o pomoc w znalezieniu przodków. Potem opracowała własne drzewo genealogiczne. W międzyczasie Rychlik skończyła studia genealogiczne w Stanach Zjednoczonych. Teraz rozgałęzienia jej rodu sięgają XVIII wieku. Na prace poszukiwawcze poświęca teraz 70 procent czasu zawodowego. 30 procent to wciąż turystyczne przewodnictwo.
Genealodzy najpierw korzystają z zasobów internetowych, choć przyznają, że nawet data urodzenia przodka, pojawiająca się w niektórych miejscach, nie musi być prawidłowa. Szczegółowe dane są w aktach, w urzędach stanu cywilnego, w archiwach państwowych czy diecezjalnych. Ale w pisanych dokumentach również zdarzają się błędy. Najczęściej szukamy przodków po linii męskiej, zgodnie z rodowym nazwiskiem. Standardowe prośby - jak najdalej wstecz. Wychodzimy zawsze od jednego przodka. Zdarza się jednak, że szukamy wszystkich rozgałęzień - przyznaje Rychlik. Zdarzają się też nietypowe prośby, na przykład potwierdzenie rodzinnej historii o przodku z nieprawego łoża.
Genealodzy najczęściej określają najpierw szacunkowe wynagrodzenie. Po kilku dniach są gotowi do pierwszych szczegółowych rozliczeń. Prace mogą potrwać zarówno kilka godzin, ale też kilka miesięcy. Na dokumenty z urzędów, na przykład z Urzędu Stanu Cywilnego czeka się maksymalnie do miesiąca. A dane stamtąd wymagają czasem potwierdzenia winnych miejscach. Do ubiegania się o niektóre pisma trzeba też specjalnych pełnomocnictw. Genealodzy w swoich poszukiwaniach korzystają też z zasobów Mormonów, na przykład z warszawskiego Centrum Historii Rodziny.
Niełatwo wskazać jeden okres, kiedy zaczynamy myśleć o stworzeniu drzewa genealogicznego. Jednak odwiedzanie cmentarzy z pewnością temu sprzyja. Jak radzi Grażyna Rychlik: warto sfotografować groby, szczególnie jeśli jedziemy gdzieś dalej, bo informacje z nagrobków mogą być czasem bardzo przydatne i trudniej dostępne w inny sposób, szczególnie jeśli dotyczą dalszych krewnych. Ważne są zawsze relacje rodziny czy sąsiadów. Wtedy możemy sprawdzać te informacje "po nitce do kłębka". Zdarzają się też prośby o stworzenia wizerunku rodu na urodziny czy na ślub kogoś z rodziny - dodaje Rychlik. A w studiowaniu każdej historii najgorszym sprzymierzeńcem jest presja czasu.