PKP PLK uruchomiły gwarancje bankowe firmy Astaldi, która porzuciła dwa kontrakty kolejowe. To 1/3 wartości tych umów, czyli około 300 mln złotych. Roszczenia podwykonawców, którzy pracowali dla włoskiej firmy to już co najmniej 115 milionów złotych. Odzyskać pieniądze za wykonane prace lub dostarczony materiał chce ponad 100 firm - przyznał dziś wiceprezes PLK Arnold Bresch.
Uruchomienie gwarancji niestety nie przyspieszy wypłaty dla podwykonawców. Tempo zależy od weryfikacji dokumentów podwykonawców. A z tym są dwa kluczowe problemy. Po pierwsze wiele firm, które chcą odzyskać pieniądze, nie były zgłoszone jako oficjalni podwykonawcy, bo teoretycznie realizowali prace poniżej ustawowego progu 50 tys. zł.
Teraz jak te roszczenia do nas spływają, to się okazuje, że firma, która pozornie realizowała usługę za 50 tysięcy tak naprawdę ma do nas roszczenia na ponad milion złotych - mówi Arnold Bresch. Takich firm jest kilkadziesiąt, a ich roszczenia to 20 mln zł.
Istotny problem to także brak współpracy Astaldi. Włoska firma odmawia potwierdzania, które prace zostały wykonane, a musi się odnieść do faktur, by potem nie zażądać pieniędzy za te same roboty. Kontaktujemy się listownie - mówi Bresch.
Prace na linii kolejowej Lublin - Warszawa są opóźnione o rok i mimo, że wejdą tam zaraz inni wykonawcy, to trudno będzie je nadgonić.
(az)