Nie składałem fałszywych zeznań w sprawie swojego pobicia - zapewnia pełnomocnik rodziny Blidów, mecenas Leszek Piotrowski. Według "Rzeczpospolitej" śledczy podejrzewają, że adwokat nie został pobity, lecz spadł ze stołka w barze i uderzył się.
Zapytany wprost przez reportera RMF FM, czy rzeczywiście spadł z barowego stołka, mecenas Piotrowski odpowiedział krótko: Coś niesamowitego. Pierwszy raz to słyszę.
Adwokat utrzymuje nadal, że po wyjściu z baru został dotkliwie pobity: Zostałem ciężko pobity, zostałem kopnięty w twarz i to jest wszystko udokumentowane. Dodaje, że lekarską dokumentację dotyczącą obrażeń, sporządzał między innymi sądowy lekarz. Mecenas nie kryje też oburzenia stwierdzeniem, że mógł składać w prokuraturze fałszywe zeznania. Dlatego teraz nie wyklucza, że cała sprawa związana z publikacją znajdzie swój koniec w sądzie.
W tej chwili badane są dwa wątki w sprawie domniemanego pobicia Leszka Piotrowskiego. Jeden z nich zakłada, że do pobicia doszło. Drugi, że mecenas złożył fałszywe zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - mówi Jerzy Engelking, zastępca prokuratora generalnego. Jeżeli Piotrowski kłamał, mówiąc, że został pobity, to może mu grozić dwa lata więzienia.
Według „Rzeczpospolitej” właścicielka baru Harnaś przy ulicy Kościuszki w Katowicach blisko kancelarii Piotrowskiego przyznaje, że jej pracownica widziała, jak pijany adwokat spadł ze stołka barowego. Jeden z klientów miał wyprowadzić go na zewnątrz, ale zaraz wrócił.
Gazeta ustaliła, że okolica baru jest monitorowana przez kamery. Policja zabezpieczyła nagrania. Na jednym z nich, zarejestrowanym około godz. 21:30, widać zataczającego się mężczyznę, który uderza głową w słup znaku drogowego, a następnie ręką w ścianę. Nagranie nie jest dobrej jakości. Biegli analizują zapis, by ustalić, czy kamera utrwaliła Leszka Piotrowskiego.