Pielęgniarka ze szpitala imienia Madurowicza w Łodzi, która opiekowała się czterodniowym Hubertem została odsunięta od pracy. Chłopczyk połknął smoczek. W ciężkim stanie został przewieziony do innego szpitala. Zawiadomienie do prokuratury złożył dziadek Huberta. Sprawą już zajęła się prokuratura, która przesłuchała personel medyczny i zabezpieczyła dokumentację.
Pielęgniarka dała dziecku smoczek, żeby się uspokoił – tłumaczy dyrektor do spraw technicznych szpitala Wiesław Tyliński: Wessał smoczek butelkowy. Na szczęście nie do dróg oddechowych, a do przełyku, czyli połknął. Zdaniem dziadka poszkodowanego chłopca, dziecko nie mogło samo wyciągnąć smoczka z plastikowej osłonki: Pielęgniarce, która pokazała mi ten smoczek powiedziałem „Proszę wyciągnąć ten smoczek z nakrętki”. Dopiero za trzecia próbą używając znacznej siły wyciągnęła go.
Prokuratura już poprosiła szpital na Spornej, gdzie dziecko było ratowane o zabezpieczenie i potem przekazanie smoczka usuniętego chłopcu. Kiedy doniesienie dziadka o zaniedbaniach w Madurowiczu się potwierdzi, personel szpitala może odpowiadać za narażenie noworodka na utratę zdrowia lub życia.