"Zmieniają się w Polsce zwyczaje, ludzie się przyzwyczajają, że wino jest w restauracjach, pojawia się snobizm na nie. Wielu Polaków nawet po cichu nie przyzna się, że nie lubi wina, bo wiedzą już, że na spotkaniach towarzyskich wypada je pić. Pić wódkę to wstyd, a wino wręcz wypada" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Roman Myśliwiec, hodowca winorośli.
Czasem jest tak, że wino stawia się na początek, na pokaz, a potem każdy pije to, co lubi. Ale ja tego nie krytykuję, naprawdę. Ludzie się uczą i trzeba im na to pozwolić, dać czas - dodaje Myśliwiec.
Tym bardziej, że - jak podkreśla hodowca winorośli - ludzie chcą nie tylko pić. Przychodzą do mnie ludzie po czterdziestce, pięćdziesiątce i mówią, że swoje już zarobili, a teraz chcieliby robić w życiu coś ciekawego. Szczytem marzeń jest utrzymanie się z tego, ale jeśli ktoś chce po prostu zarabiać pieniądze, to znajdzie łatwiejsze sposoby. Przy winie są ci, którzy szukają sposobu na życie, chcą robić coś nowego, niekonwencjonalnego. Wiedzą, że na świecie to szanowana, prestiżowa profesja - podkreśla.
Cała rozmowa w najnowszej "Rzeczpospolitej".
(mal)