Na razie nie wiadomo, czy doszło do kolejnej akcji amerykańskich komandosów. Nad Kabulem pojawiła się maszyna przypominająca helikopter. Krążyła ona nad miastem, prowokując gwałtowny ogień artylerii przeciwlotniczej. Maszyny nie można było rozpoznać, bo w mieście wprowadzono zaciemnienie. Na ulice Kabulu wyjechały też czołgi Talibów. Na razie nie ma informacji, by na Kabul spadły jakieś bomby, nie słychać też odgłosów walki.

Tymczasem Pentagon oficjalnie potwierdził, że minionej nocy doszło do dwóch operacji grup specjalnych w południowym Afganistanie. Wiadomo, że zaatakowano centrum dowodzenia magazyny broni oraz lotnisko, gdzie ukrywał się przywódca Talibów - mułła Omar. Jednak generał Richard Myers prowadzący konferencje prasową w imieniu Pentagonu, nie chciał podać dokładnej lokalizacji tych obiektów: "Nie mogę ujawnić, jak długo trwały te operacje, bo są to elementy naszej taktyki. Powiem tylko, że oba cele nie były ze sobą związane". Na ujawnionych fragmentach nagrań wideo z operacji, widać obładowanych sprzętem żołnierzy wsiadających do samolotu, a potem desant na spadochronach. Nie wiadomo jak wydostali się komandosi z terenu Afganistanu. Misja zakończyła się sukcesem, osiągnęliśmy nasze cele - oświadczył Myers. Zapowiedział też, że był to wstęp do kolejnych operacji.

Tymczasem coraz częściej dochodzi do ataków na pracowników oenzetowskich misji humanitarnych w Afganistanie - alarmuje rzecznik Organizacji Narodów Zjednoczonych w Pakistanie, Antonio Donini. Także sytuacja ludności cywilnej staje się coraz bardziej dramatyczna. Jak twierdzi agencja France Presse, opustoszały wszystkie miasta na terenach kontrolowanych przez Talibów. Tysiące ludzi próbuje przedostać się do krajów sąsiadujących z Afganistanem, głównie do Pakistanu i Iranu. Jednak władze obu tych państw nakazały zamknąć granice dla uchodźców. Mimo tego do Pakistanu wpuszczono kilka tysięcy wybrańców - osoby, które miały dokumenty uprawniające do pobytu na terenie Pakistanu. Kolejną fazę exodusu wywołały silne naloty na Kandahar. Wczoraj do Pakistanu przedostało się 3,5 tysiąca Afgańczyków, dzisiaj 5 tysięcy. Inni czekają przed zamkniętą granicą - mówił Peter Kesler z przedstawicielstwa wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźstwa: "Znacznie więcej ludzi znajduje się po afgańskiej stronie. Na ziemi niczyjej według raportu pakistańskiego korpusu granicznego tę grupę szacuje się na 10 tysięcy ludzi próbujących przedostać się przez granicę". Granica jest jednak nadal zamknięta. Ci, którym udaje się przejść muszą mieć dokumenty np. potwierdzające, że wcześniej mieszkali w Pakistanie. Jutro do Szaman wyjadą ciężarówki z żywnością, namiotami i kocami. Wyjedzie również ekipa medyczna. Przedstawiciele ONZ nazywają obecną sytuację mieszkańców Afganistanu kryzysem i jednoznacznie domagają się w bombardowanym Afganistanie stref bezpieczeństwa, gdzie będzie można wysyłać pomoc i gdzie ludzie znajdą schronienie. Eksperci z ONZ oceniają, że natychmiastowej pomocy humanitarnej potrzebuje 7 milionów Afgańczyków.

foto Archiwum RMF

23:30