Prawie dwa miliony złotych, tylko w tej kadencji, kosztowały służbowe podróże parlamentarzystów. Wojaże, zdaniem Bronisława Komorowskiego, nie zawsze były uzasadnione, dlatego marszałek chce ograniczyć działalność tego biura podróży na Wiejskiej. Rekordziści, od ostatnich wyborów, wyjeżdżali już kilkanaście razy.
Zbyt często zdarzają się wyjazdy, w czasie których posłowie nie zabierają głosu na żadnej konferencji, ani w żadnej istotnej debacie. Wtedy powstaje pytanie, po co ten wyjazd? Sama dekoracja to jest za mało? - grzmi marszałek.
Tradycyjnie, najbardziej zapalonym podróżnikiem jest Tadeusz Iwiński. Odbył już 13 służbowych wyjazdów. Niestety, nie udało się z nim porozmawiać, bo właśnie przebywa w Grecji, jak poinformował przez telefon - na kolejnej ważnej konferencji.
Do wyjazdowych rekordzistów należy także Jan Rzymełka z PO - szczęściarz, bo zdążył odwiedzić Kapsztad, gdzie, jak przyznaje, trudno było zabrać głos. Głos zabieramy wtedy, gdy mamy przydzielony czas antenowy, a to zdarza się rzadko - tłumaczy.
Posłowie zawsze jednak mogą słuchać i uczyć się i to robią. Wraz z posłem Rzymełką w Kapsztadzie przez sześć dni uczyli się Ryszard Kalisz i Nelly Rokita. Parlamentarzyści zawsze też ciężko pracują podczas podróży, nawet na targach turystycznych w Berlinie i nikt nie rozumie, dlaczego marszałek chce te wysiłki ukrócić.
Pytania o plany Bronisława Komorowskiego w szeregach opozycji wywołują ironię: Bardzo mi się ten pomysł podoba. Uważam, że dzięki temu uda się wszystkim parlamentarzystom wspólnie uciułać na kolejną wycieczkę życia dla pana premiera Donalda Tuska - mówi Zbigniew Girzyński.
Zapytany, jakie wrażenia przywiózł w podróży do Helsinek odpowiada: To była krótka wizyta, byłem tylko jeden, jedyny raz za granicą - i zaraz z żalem dodaje - wtedy było nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, na które wróciłem.
Także senatorowie chętnie podróżują, choć brak szczegółowych danych, jak częste i liczne są ich wyjazdy. Na razie nikt nie rozważał pomysłu ukrócenia senatorskich podróży, ale umiłowanie egzotycznych podróży przez samego marszałka Senatu każe wątpić w taką inicjatywę.
W tej kadencji Bogdan Borusewicz odwiedził m.in. Katar, Arabię Saudyjską, oraz Emiraty Arabskie. Za każdym razem towarzyszyła mu 4-, 5-osobowa grupa senatorów, która dzielnie szukała inwestorów, walczyło o prawa człowieka i wspierała budowę arabskich demokracji.
Senatorowie bez marszałka też lubią wyjeżdżać. Nawet jeśli nie są to tak spektakularne podróże, to na pewno są długie i „studyjne”. W taką „studyjną” 5-dniową podróż do Anglii i Irlandii udali się członkowie jednej komisji. Nie poprzestali oni na standardowych odwiedzinach Londynu czy Dublina, nadludzkim wysiłkiem dotarli do Edynburga i kilku innych miejsc, gdzie ciężko pracowali, bo wyjazdy zagraniczne, według opowieści polskich parlamentarzystów, to z ich strony wyłącznie ogromne poświęcenie.