„Dzisiejszy zamach na izraelski autobus świadczy o tym, że przywódca Palestyńczyków Jaser Arafat nie porzucił swej polityki terroru - powiedział premier Izraela Ariel Szaron. Rano palestyński terrorysta wysadził się w powietrze w autobusie w północnym Izraelu, zabijając siebie i siedmioro pasażerów. Ponad 20 osób zostało rannych. Do ataku przyznał się Islamski Dżihad.
Rzecznik izraelskiego rządu Gideon Meir zwrócił uwagę, że do zamachu doszło mimo mediacyjnych wysiłków amerykańskiego wysłannika Anthony Zinniego i gestów dobrej woli ze strony Izraela: "Teraz jest oczywiste, kto naprawdę chce pokoju, a kto zamierza kontynuować ataki przeciwko niewinnym Izraelczykom" – powiedział Meir. Po posiedzeniu rządu premier Szaron zapowiedział, że Izrael podejmie „odpowiednie kroki w celu powstrzymania przemocy”.
Władze Autonomii Palestyńskiej zdecydowanie potępiły zamach, podkreślając, że wszystkie ataki przeciwko cywilom muszą się skończyć. Terroryści z radykalnych organizacji palestyńskich nie zamierzają jednak skończyć z przemocą. Islamiści z Hamasu w niemal jednocześnie wydanym oświadczeniu podkreślili, że nic ich nie powstrzyma przed - jak to określili – „walką w słusznej sprawie”: "Obecność Anthony Zinniego w żaden sposób nie wpłynie na decyzje naszych bojowników dotyczące dalszej walki. Walczymy przeciwko okupacji. Dopóki nasze tereny będą okupowane, dopóty będziemy kontynuować naszą walkę" – czytamy w oświadczeniu terrorystów. W trwających od osiemnastu miesięcy izraelsko-palestyńskich starciach zginęło już prawie 1600 osób.
15:00