Zniszczenia na Stadionie Narodowym po finale Pucharu Polski Lech-Legia są znacznie większe niż wynikało z początkowych ustaleń - dowiedział się nasz reporter Grzegorz Kwolek. Już teraz wiadomo, że przekroczą podawane wcześniej sto tysięcy złotych. Operator stadionu podliczył wszystkie szkody i przekazał swój raport do PZPN. Straty Stadionu Narodowego po finale Pucharu Polski będą musiały pokryć Lech i Legia – to ustalenia reportera RMF FM Patryka Serwańskiego.

Zniszczenia na Stadionie Narodowym po finale Pucharu Polski Lech-Legia są znacznie większe niż wynikało z początkowych ustaleń - dowiedział się nasz reporter Grzegorz Kwolek. Już teraz wiadomo, że  przekroczą podawane wcześniej sto tysięcy złotych. Operator stadionu podliczył wszystkie szkody i przekazał swój raport do PZPN. Straty Stadionu Narodowego po finale Pucharu Polski będą musiały pokryć Lech i Legia – to ustalenia reportera RMF FM Patryka Serwańskiego.
Kibice Legii Warszawa palą race w drodze na Stadion Narodowy /Marcin Obara /PAP

Większa jest liczba zniszczonych albo uszkodzonych krzesełek. Jest ich nie 250, a 600.

Do wymiany są wszystkie filtry w klimatyzacji - przez zadymienie podczas odpalenia rac zostały całkowicie zużyte.

Uszkodzone są zostały szklane barierki - jedna jest całkowicie zniszczona, część trzeba będzie doczyścić.

Do wymiany są płotki w strefie buforowej i przy wejściach do poszczególnych stref.

Stadion będzie musiał też zakupić prawie trzydzieści gaśnic, które zostały zużyte przy gaszeniu rac.

Decyzję o pokryciu szkód podejmie dziś Komisja Dyscyplinarna PZPN. To ma być kara niezależna od sankcji dyscyplinarnych.

Komisja powinna po prostu nakazać pokrycie strat, a oprócz tego ukarać oba kluby za używanie pirotechniki na stadionie, co skutkowało przerwaniem spotkania.

Klub z Poznania czekają na pewno dotkliwsze konsekwencje. Komisja może na przykład wykluczyć Lecha z rozgrywek o Puchar Polski albo nakazać klubowi rozgrywanie meczów przy pustych trybunach.

Komisja zbiera się po południu - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy kary mają być surowe.

Policja już zaczęła identyfikację osób, które zakłócały porządek podczas finału Pucharu Polski. Funkcjonariusze chcą namierzyć wszystkich pseudokibiców, którzy odpalali race na Stadionie Narodowym.

Podstawą mają być nagrania ze stadionowego monitoringu. To kilkadziesiąt płyt DVD, przygotowujemy kopię zapisu dla policji - usłyszał nasz dziennikarz od rzecznik operatora stadionu. Policjanci mają odebrać płyty jutro rano.

Mamy też własne materiały i metody zidentyfikowania pseudokibiców - mówią policjanci. Problem może być z tymi, którzy mieli zasłonięte twarze

Sześć osób, które co prawda nie odpalały rac, ale zakłócały porządek, już zostało ukaranych za wtargnięcie na imprezę. Pięć czeka na proces - między innymi za pobicie obcokrajowca i szarpaninę z ochroniarzami.

Zarządca stadionu obwinia PZPN

Zarządca Stadionu Narodowego po incydencie podczas Finału Pucharu Polski Lech - Legia obarcza winą Polski Związek Piłki Nożnej. PZPN przyzwala na używanie środków pirotechnicznych - oskarża w rozmowie z reporterem RMF FM rzeczniczka operatora stadionu Monika Borzdyńska. Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych i europejska federacja UEFA zakazują wnoszenia środków pirotechnicznych. PZPN ma inne zdanie - podkreśla. Jeżeli Polski Związek Piłki Nożnej nie będzie jasno i klarownie komunikował kibicom, że nie można wnosić materiałów pirotechnicznych to takie sytuacje będą miały miejsce - dodaje.

Kibiców i ich samochody sprawdzała wynajęta przez stadion firma Impel. PZPN zaakceptował tę firmę - twierdzi rzecznik. Dodaje, że cały stadion został sprawdzony pirotechnicznie, ale było kilka pomieszczeń, wydzielonych na prośbę PZPN, w których kibice przygotowywali oprawę. 


(j.)