Policja wszczęła dochodzenie w sprawie samochodu, który spłonął we wtorek nad ranem przed komisariatem w centrum Olsztyna. Funkcjonariusze będą sprawdzać m.in. czy auto zostało podpalone oraz czy właścicielka miała wrogów, którzy mogliby to zrobić.
Wartość auta to 145 tysięcy złotych. Samochód, choć był zaparkowany na miejscu zarezerwowanym dla funkcjonariuszy, do policji ani do żadnego z jej pracowników nie należał.
Nie wiadomo, jak doszło do pożaru. Z pracowników policji nikt incydentu nie widział, bo w budynku nikogo wtedy nie było. W tym komisariacie nie ma nocnych dyżurów - tłumaczy Katarzyna Charubin z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji. Dodaje, że całodobowy dyżur prowadzony jest w komendzie w innej części miasta.
Mimo że w miejscu, gdzie spłonął samochód, znajduje się komisariat, a tuż obok budynki olsztyńskich sądów, to - jak usłyszał nasz reporter - tego odcinka ulicy nie obejmuje żaden system monitoringu.
To już drugi samochód należący do tej samej osoby, który spłonął w ciągu ostatnich miesięcy. Pierwszy pożar miał miejsce na początku września. Policja umorzyła dochodzenie w tamtej sprawie, bo biegli orzekli, że doszło do samozapłonu. Teraz policja będzie wyjaśniała m.in. czy właścicielka mogła mieć wrogów i czy to oni podpalili samochód.