Obecnie to nie Covid-19 i PIMS są dla nas wyzwaniem, ale fala zachorowań wywołanych przez wirusa RSV – alarmują lekarze. Zakażeń wśród dzieci jest coraz więcej. Na jakie objawy zwrócić uwagę i kiedy skierować dziecko do szpitala?
Sezon infekcyjny u dzieci jest w pełni. Rinowirusy i wirus RSV atakują drogi oddechowe najmłodszych. Wzrost liczby zachorowań widać w szpitalach w całej Polsce.
Do lecznic w Małopolsce najczęściej trafiają dzieci do 5. roku życia. W wielu oddziałach pediatrycznych kończą się wolne miejsca - m.in. w krakowskich placówkach im. Żeromskiego czy Jana Pawła II.
W szpitalu dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie zdecydowano się na zamianę łóżek diagnostycznych na łóżka oddziałowe. Zwiększono także liczbę dostawek. Łóżka muszą być stawiane także na korytarzach.
Jak przyznają lekarze, 80 proc. hospitalizacji wynika zakażenia wirusem RSV.
Od kilku dni brakuje miejsc. Generalnie każdy nasz dyżur to jest walka o miejsce dla pacjentów, którzy tej hospitalizacji absolutnie wymagają - mówiła dr Katarzyna Hrnčiar ze szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. W tej placówce w czwartek rano dostępnych było kilkanaście wolnych miejsc. O ile to możliwe, lekarze starają się wypisywać małych pacjentów i kierować ich na leczenia ambulatoryjne, by jak najszybciej zwolnić łóżka.
Trudna sytuacja również w województwie śląskim. W niektórych placówkach pacjentów jest więcej niż łóżek.
W szpitalu pediatrycznym w Bielsku-Białej, na oddziale niemowlęcym, gdzie są 24 miejsca, trzeba było dostawić dodatkowe łóżka. Podobna sytuacja jest w lecznicy w Wodzisławiu Śląskim - tam, poza tym, że oddział pediatryczny jest przepełniony, więcej rodziców z dziećmi zgłasza się do punktu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. W weekend było to o 80 proc. więcej pacjentów niż zwykle. Otwarta została dodatkowa poczekalnia.
W szpitalu w Jastrzębiu-Zdroju wczoraj wolne były tylko trzy łóżka na pediatrii. Wzrost liczby chorych dzieci odnotowują też - choć w mniejszym stopniu - Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach i Szpital Miejski nr 4 w Gliwicach.
Dwoje niemowląt zakażonych wirusem RSV, które przebywały w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim - trafiło do specjalistycznego ośrodka w Szczecinie.
W gorzowskiej placówce przebywa ośmioro małych pacjentów z tą infekcją. Troje trafiło na oddział dziecięcy minionej nocy. Oprócz dwójki przetransportowanej do Szczecina, kolejnych dwoje niemowląt trafiło na oddział intensywnej opieki medycznej.
Podobnie jest w Poznaniu. Szpital dziecięcy informuje o rosnącej liczbie przyjmowanych dzieci z podejrzeniem wirusa RSV. Ich liczba - jak informuje personel - dynamicznie się zmienia, ale może sięgać nawet kilkudziesięciu. Stan kilkorga dzieci hospitalizowanych w Poznaniu wymagał przetransportowania ich na OIOM.
Lekarze wskazują, że rodzice powinni zachować czujność większą niż zwykle i uważnie obserwować niepokojące objawy, nie bagatelizować ich.
Przede wszystkim jednak, jeśli rodzice widzą objawy infekcji dróg oddechowych - to może być RSV albo inny wirus, bo wirusów jest bardzo dużo - powinni po prostu pozostawić dziecko w domu, nie zaprowadzać go do szkoły. Nieraz, nie ukrywajmy, dzieci z katarem i kaszlem chodziły do szkoły, ale to nie był okres pandemii - zaznacza profesor Terasa Jackowska.
Adam Czerwiński z Instytutu "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi zwraca uwagę, że infekcji jest obecnie więcej, bo w ubiegłym roku dzieci spędziły mnóstwo czasu w domu.
Dzieci po prostu nie chodziły do przedszkoli, nie chodzili do szkół, wszyscy nosili maseczki, związku z tym zachorowań u dzieci było mniej. Teraz dzieci wróciły w te miejsca, zachorowań jest więcej i oddziały pękają w szwach - wskazał.
Co mogą zrobić rodzice, aby chronić dzieci przed zakażeniem? Rady są podobne jak w wypadku koronawirusa, czyli dystans, dezynfekcja, maseczki - dodaje Czerwiński.
W przypadku wcześniaków można zrobić więcej. Apeluję do wszystkich rodziców wcześniaków, aby teraz nie zwlekać z podaniem dzieciom pierwszej dawki immunoprofilaktyki. Nie czekajmy z tym do końca października, bo wirus RS jest bardzo groźny dla wcześniaków i warto zabezpieczyć przed nim dziecko jak najszybciej - podkreśla prof. Ewa Helwich, konsultant krajowa w dziedzinie neonatologii. Jak dodała, wpływ na to miała pandemia koronawirusa.
Krzysztof Kędzior z Kolegium Lekarzy Rodzinnych, który kieruje przychodnią w podkrakowskich Szycach przyznaje, że do niego trafiają obecnie przede wszystkim pacjenci gorączkujący lub mający stan podgorączkowy.
Ekspert wskazuje, że rodzice powinni uważać, jeśli u dziecka pojawią się duszności. Jeśli chodzi o gorączkę, nie trzeba od razu reagować nerwowo. Jeśli dziecko reaguje na standardowe leki, to możemy poczekać - zaznaczył.
Inaczej jest w przypadku, gdy mimo podania leków dostępnych bez recepty gorączka jest nadal wysoka - powyżej 39 stopni. Wtedy dobrze byłoby pojechać do szpitala - zaznaczył.
RSV - to angielski skrót nazwy tego syncytialnego wirusa oddechowego - on jest jedną z głównych przyczyn infekcji dróg oddechowych u dzieci. Pojawia się wtedy kaszel, katar i podwyższona temperatura. U starszych dzieci przebieg przypomina niegroźne przeziębienie, ale u niemowląt mogą się pojawić: duszności, senność, bezdechy i przyspieszone tętno. Choroba rozwija się w okresie 2-8 dni od chwili zakażenia wirusem.
NIE PRZEGAP: RSV atakuje najmłodszych. Jak rozpoznać wirusa?
U wcześniaków wirus RSV może szybko doprowadzić do zapalenia oskrzelików i płuc oraz do wielu powikłań, np. zapalenia ucha środkowego, a w skrajnych przypadkach także do zapalenia mięśnia sercowego.
Szczyt zachorowań spowodowanych wirusem RSV przypada zwykle na okres od jesieni do wiosny.
Niestety, medycyna nie dysponuje jeszcze skuteczną terapią przyczynową. Leczenie pozostaje objawowe. Polega na podawaniu choremu dziecku tlenu czy leków rozkurczających oskrzela.