Od dziś pasażer bez biletu musi wsiadać do pociągu pierwszymi drzwiami za lokomotywą - taki nowy przepis obowiązuje we wszystkich składach Przewozów Regionalnych. Nie stosowanie się do niego grozi karą w wysokości 150 złotych.
Musimy dyscyplinować podróżnych, bo często nas oszukiwali - tłumaczy Iwona Jędrychowska z łódzkich Przewozów Regionalnych. My kursujemy na krótkich trasach, zatrzymujemy się wszystkich stacjach i czasem podróż pomiędzy kolejnymi przystankami trwa 2-3 minuty. Zdarzało się, że pasażerowie wsiadali ostatnimi drzwiami i nawet przy dobrej organizacji pracy nie zawsze kierownik czy konduktor zdążył do tego pasażera dobiec i sprawdzić, czy posiada bilet - wyjaśnia.
Pasażerom nie podobają się nowe przepisy. To jest przesada, bo jak np. ktoś nie zdąży na pociąg i będzie chciał dobiec, to dobiec do tego pierwszego wagonu na pewno będzie miał trudniej niż do ostatniego i przejść do konduktora - mówi studentka. To będzie niezły bałagan - ocenia inna młoda kobieta. Tu, na dworcu Żabieniec w Łodzi, gdzie nie ma kas kolejowych, wszyscy wchodzą pierwszymi drzwiami, jest straszny tłok i ciężko jest kupić ten bilet. Wtedy też może się okazać, że pasażer przejechał na gapę, bo przed końcem podróży nie zdążył dopchać się do konduktora, sprzedającego bilety - podkreśla.
Z obowiązku wsiadania pierwszymi drzwiami zwolnione są osoby niepełnosprawne, matki z dziećmi w wózkach i podróżni z nietypowym bagażem, np. rowerzyści.
W przepisach Przewozów Regionalnych pojawiła się dziś jeszcze jedna zmiana: pasażer, który wsiądzie do pociągu bez biletu w sytuacji, gdy na stacji są działające kasy, przy zakupie biletu u konduktora zapłaci o 8 złotych więcej niż w kasie. Wcześniej dodatkowa opłata wynosiła tylko 5 złotych.