Tajny współpracownik SB pseudonim „Myśliciel” – tak zarejestrowany został w aktach SB ojciec Władysław Wołoszyn, założyciel duszpasterstwa akademickiego w Toruniu. Ojciec Wołoszyn to honorowy obywatel miasta, jeden z bardziej znanych duchownych w latach 70. i 80.

Analiza dokumentów mówi jednak, że znany i ceniony jezuita nigdy nie przekazał bezpiece żadnych wartościowych informacji, a zarejestrowany został bez jego wiedzy i zgody. Rozmawiał jednak z oficerem SB, który założył mu teczkę personalną, teczkę pracy i nadał pseudonim.

W jednym z raportów ppor. Marek Kuczkowski stwierdził, że pozyskanie księdza miało specyficzny charakter, w związku z czym nie pobrał on od niego pisemnego pokwitowania. Duchowny absolutnie nie zdawał sobie sprawy, że został uznany za tajnego współpracownika.

O. Wołoszyn przyznaje, że rozmawiał z esbekiem, bo – jak twierdzi – musiał stawiać się na oficjalne wezwania. Poza tym argumentuje, że SB nie miała z niego żadnego pożytku. - Cała rzecz na tym polegała, żeby żadnych głupstw nie gadać - mówi. Potwierdzają to także dokumenty służb specjalnych: mimo zarejestrowania bezpieka wciąż uważała go za niebezpiecznego i przeprowadzała z nim nawet rozmowy ostrzegawcze. Być może zatem jezuita został zarejestrowany tylko dla podniesienia statystyki.

Duchowny chciał osłabić czujność bezpieki, ale niestety niewiele z tego wyszło. To go w dużym stopniu usprawiedliwia. Z drugiej strony, nie uważam, żeby to było zbyt rozsądne – spotykanie się z tym esbekiem. W gruncie rzeczy o. Wołoszyn próbował z nim negocjować, a on założył mu teczkę współpracownika. To było trochę na zasadzie takiej rozmowy z diabłem - uważa prof. Wojciech Polak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Zdaniem profesora, takich przypadków może być znacznie więcej, bo na rozmowy z SB zgadzało się wielu księży. - Nachodzeni byli np. proboszczowie parafii. Taki proboszcz bał się, że jak popędzi takiego esbeka, to on z zemsty mu zatrzyma przydział cementu. Taki ksiądz uważał, że dla dobra sprawy rozmawiać trzeba, no więc siadał z kawą i starał się mówić o niczym - tłumaczy prof. Polak. Jego zdaniem, powołanie komisji lustracyjnej pozwoliłoby na wyjaśnienie szeregu takich przypadków. Posłuchaj:

O sprawie ojca Władysława Wołoszyna przeczytacie także w nowym numerze „Tygodnika Powszechnego”.