Wiele hałasu o nic - tak można podsumować nową, długo oczekiwaną listę leków refundowanych. Ogłosiła ją minister zdrowia Ewa Kopacz. W czasie tworzenia spisu resort zapowiadał, że znajdą się w nim leki innowacyjne i tak zwane nowe cząsteczki, ale na zapowiedziach się skończyło. Na liście nie ma wielu nowych leków, ale przynajmniej ma być taniej.
Pacjenci zapłacą mniej za 85 preparatów z listy refundacyjnej. Jakie to leki wyjaśnia wiceminister zdrowia Marek Twardowski:
Z listy zniknęło 140 tzw. leków duchów, czyli takich, które lekarze nam przepisywali, ale nie mogliśmy ich kupić, bo firmy przestały je produkować. Z kolei do listy dołączyły 23 leki generyczne, w tym na nadciśnienie czy wrzody. Ale na tym, niestety dobre informacje się kończą. Lista rozczarowała. Brak długo oczekiwanych leków innowacyjnych resort tłumaczy złą pracą Agencji Oceny Technologii Medycznych (niedawno wymieniono jej prezesa).
Od kiedy będzie obowiązywać ogłoszona dzisiaj lista, nie wiadomo: Nie chcę mówić znowu daty, bo będziecie mnie z tego potem dokładnie rozliczać – rozbrajająco szczerze powiedziała dziennikarzom minister Kopacz. Konkretnej daty więc nie poznaliśmy, ale jeśli wierzyć w zawoalowane zapowiedzi, nowe leki refundowane będziemy mogli kupić w drugiej połowie czerwca.
Resort zaprezentował także wzór nowych recept, które mają się pojawić w lipcu. Mają być znacznie tańsze od tych, które dziś dostajemy od naszych lekarzy, ale nie wiadomo ile dokładnie zaoszczędzi na nich resort zdrowia. Mają być też nie do podrobienia.
Nie znam kraju, w którym recepty byłyby lepiej zabezpieczone - mówi wiceminister zdrowia Marek Twardowski. Zabezpieczone będą na sześć różnych sposobów – mikrodruk, znak wodny z logo NFZ, włókna świecące w lampie UV, jeden niepowtarzalny numer, kod kreskowy i specjalny papier, na którym nie będzie można nic przerabiać ani dopisywać, ponieważ ulegnie odbarwieniu. Zabezpieczenia opracowali specjaliści z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Resort zdrowia wydał wojnę fałszerzom i przy okazji chce uszczelnić system. Koszt tych sześciu zabezpieczeń w jednej recepcie jest poniżej trzech czwartych grosza - mówi Twardowski. A jest co oszczędzać, bo szacunki mówią, że na fałszywych receptach NFZ traci kilkanaście tysięcy złotych rocznie.