Dramatyczna sytacja w polskich szpitalach zdaje się przeczyć zapewnieniom minister zdrowia, która twierdzi, że pacjenci nie mają się czego obawiać. Tymczasem władze wielu placówek już borykają się z problemami żądań płacowych lekarzy, którzy grożą odejściem z pracy lub już to zrobli.
Zagrożone są między innymi operacje dziecięce we Wrocławiu. Anestezjolodzy dziecięcy odmawiają podpisania zgody na pracę w zwiększonym wymiarze godzin i domagają się od dyrekcji większych podwyżek. Tym samym, nie ma kto znieczulać małych pacjentów, a opiekę będą mieli jedynie pacjenci z oddziału intensywnej terapii.
Problemy w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie mogą zacząć się w połowie lutego, kiedy związki zawodowe zaczną egzekwować nowe zasady dyżurów lekarskich.
Lekarze co prawda dostali podwyżkę, ale grafik dyżurów ustalono tylko na styczeń. Czekamy na mityczny już instrument, w który mielibyśmy zostać wyposażeni, jako dyrektorzy szpitali, przez panią minister zdrowia - powiedział RMF FM dyrektor szpitala Andrzej Kulig.
Przyznał on także, że prowadził nieoficjalne rozmowy z funduszem, gdzie dowiedział się, że dotychczas nie otrzymano żadnego sygnału ze strony ministerstwa zdrowia, iż należy zwiększyć tzw. kwotę za punkt. Urzędnicy twierdzą, że najwcześniej można się tego spodziewać w połowie roku.
W krakowskim szpitalu uniwersyteckim pracuje ponad 1000 lekarzy.
Problemy mogą mieć także pacjenci szpitala im. Kopernika w Łodzi, gdzie z powodu braku anestezjologów właśnie wstrzymano planowe zabiegi i operacje. Specjalności nie porozumieli się z dyrekcją w sprawie kontraktów na ten rok.
W podobnej sytuacji znalazł się oddział ginekologiczno-położniczy w szpitalu w Sierpcu. Pracuje tam tylko dwóch lekarzy. Pięciu odeszło z pracy z początkiem roku, bo nie satysfakcjonowały ich zaproponowane przez dyrekcję podwyżki.
W szpitalu w Suwałkach wstrzymano przyjęcia na zabiegi planowe. Umowy na dyżury kontraktowe wypowiedziało tam kilkudziesięciu lekarzy. Jeśli nie dojdą do porozumienia z dyrekcją, od niedzieli trzeba będzie wstrzymać część zabiegów, które już wcześniej zostały wpisane do grafiku. Wtedy pacjentów trzeba będzie odsyłać lub odwozić do innych placówek.