Nikt nie odpowie za wycięcie ponad 100 drzew w okolicach Bartoszyc w województwie warmińsko-mazurskim. Mimo że wycinka była nielegalna, a do tego świetnie wiadomo, kto i na czyje zlecenie ją przeprowadził.
O tym, że drzewa zostały wycięte niezgodnie z prawem, zawiadomiła policję Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie. Policja przyjęła zawiadomienie, a po tygodniu... umorzyła sprawę. Okazało się, że drzewa zostały wycięte przez firmę prowadzącą przebudowę drogi Bartoszyce-Kętrzyn. Firma działała na zlecenie lokalnego samorządu oraz Zarządu Dróg Wojewódzkich. Policjantom tłumaczyła, że... nie wiedziała, że tych drzew nie można wycinać. Dlatego policja nie mogła udowodnić umyślnego złamania przepisów o ochronie środowiska i musiała sprawę umorzyć.
Służby środowiskowe są tą decyzją oburzone. Doszło do wykroczenia, bo drzewa stanowiły siedlisko pachnicy dębowej, owada znajdującego się pod ścisłą ochroną. Dlatego wycinka była nielegalna - twierdzi Maria Mellin, szefowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie. Urzędnicy twierdzą, że nie zostawią tak tej sprawy i postarają się doprowadzić do wznowienia postępowania. Bo - jak mówią - drogowcy na Warmii i Mazurach coraz częściej wycinają drzewa, jak chcą i kiedy chcą, czasem nawet nie informując służb środowiskowych. A powinni to robić.
W najbliższym czasie drogowcy chcą wyciąć na Warmii i Mazurach około 25 tysięcy drzew. Bez nich krajobraz regionu - nastawionego przecież na turystykę - będzie dużo uboższy. Drogowcy twierdzą, że robią to dla bezpieczeństwa kierowców - tyle, że za większość wypadków odpowiadają nie drzewa, lecz nadmierna prędkość.
A o tym, że da się budować drogi inaczej, świadczy przykład planów remontów szos w okolicach Węgorzewa. Początkowo wyciętych miało być tam 1300 drzew. Po konsultacjach udało się zmniejszyć tę liczbę do niecałych 100.