Ponad 32 tysiące kilometrów przebył w jednym tylko miesiącu premier Marek Belka. W lipcu szef polskiego rządu spędził za granicą aż 13 dni roboczych. Wygląda na to, że premiera-obieżyświata w Polsce spotkać można najczęściej na lotnisku.
Początek lipca oznaczał dla premiera serię podróży po Azji Południowo-Wschodniej. Belka w ciągu 8 dni odwiedził Indonezję, Malezję i Filipiny. Jego harmonogram pobytu był szczelnie wypełniony – znalazły się w nim m.in. wizyta w parlamencie, zwiedzanie zakładów lotniczych czy odwiedziny u sułtana.
Potem nastąpiła krótka przerwa w podróżowaniu, w czasie której premier zawitał do Gdańska, oznaczył zasłużonych budowniczych rurociągu „Przyjaźń”, a także zaliczył kolejne odwiedziny – tym razem w Juracie u prezydenta Kwaśniewskiego. W międzyczasie Marek Belka pojawił się także w Budapeszcie i Pradze.
W podróże obfitowała także końcówka miesiąca. Wówczas to szef polskiego gabinetu odwiedził Kuwejt, Irak, a także Turcję. W sumie kolejne cztery dni. Powrót do kraju nie zwiastował jednak odpoczynku. Na miejscu czekał już bowiem problem konfliktu między ministrem zdrowia Markiem Balickim i szefem NFZ Jerzym Millerem.
Okazało się jednak, że podróżowanie nie było domeną tylko i wyłącznie lipca. Od wyjazdów rozpoczął się także ten miesiąc – na początek wizyta w Szwecji, a potem w Arabii Saudyjskiej, gdzie premier złożył kondolencje po śmierci sędziwego władcy, króla Fahda.
Jak donosi nasza reporterka, szef rządu w najbliższym czasie nie planuje żadnych służbowych wyjazdów. Udał się bowiem na zasłużony urlop. Pytanie tylko, czy i ten czas postanowi spędzić poza granicami kraju.