W przyszłym roku nie będzie rezerwy finansowej Narodowego Funduszu Zdrowia, a dokładnie wyniesie ona zero złotych. Jest to bezprecedensowa sytuacja - w tym roku na przykład cały fundusz zapasowy w wysokości aż 650 milionów złotych, został wykorzystany na załatanie dziury powstałej po składkach zdrowotnych, których nie udało się ściągnąć.
Brak rezerwy oznacza, że pacjenci zostają bez pieniędzy na czarną godzinę. Wystarczy, że ściągalność składki - tak jak w tym roku - będzie mniejsza niż zakładana i nie będzie już z czego finansować - na przykład nadwykonań w szpitalach, nie mówiąc już o sytuacjach ekstremalnych, jak na przykład epidemia.
Co ważne, ministerstwo zdrowia wie, że NFZ stąpa po bardzo kruchym lodzie. Przyznaje to wiceminister Sławomir Neumann. Jest to oczywiście duże ryzyko. Wtedy będziemy musieli myśleć, skąd te pieniądze znaleźć. Wierzę w to, że gospodarka okaże się bardziej optymistyczna niż założenia - podkreśla.
NFZ zostaje jednak bez zaskórniaków także przez resort zdrowia. Musi wydać bowiem pieniądze z rezerwy, by zapłacić za leczenie osób, które wyświetlają się na czerwono w systemie eWUŚ. Zdaniem NFZ, ich leczenie kosztuje 700 mln więcej niż chce za to zapłacić minister zdrowia.
(mal)