Polski rząd na razie nie będzie pozywał firmy Mattel, jednego z największych światowych producentów zabawek. "Najpierw czekamy na ich reakcję" - usłyszał w Ministerstwie Spraw Zagranicznych dziennikarz RMF FM, Krzysztof Berenda. Chodzi o kwestię błędu, który został zamieszczony w popularnej grze karcianej. Znalazło się tam m.in. sformułowanie o "nazistowskiej Polsce".
W sprawie interweniował już ambasador RP w Waszyngtonie Ryszard Schnepf. Wysłał już do centrali firmy Mattel oficjalny protest. Zażądał także usunięcia określenia "nazistowska Polska", padającego w popularnej w Ameryce grze. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych natomiast informuje, że liczy na natychmiastową reakcję producenta.
Problem jednak w tym, że do tej pory sprzedano już 3 miliony egzemplarzy tej gry. A to oznacza, że błędne informacje trafiły do milionów ludzi, przede wszystkim w USA. Firma Mattel będzie musiała więc to naprawić. Jeżeli tego nie zrobi, dopiero wtedy możliwy jest pozew.
Z kolei odpowiadając na pytania dziennikarzy w sprawie potencjalnej interwencji szef MSZ powiedział, że "jest reakcja" strony polskiej. Organizujemy też akcję twitterową wśród Polaków na całym świecie, także w Stanach Zjednoczonych. Organizujemy apel z solidarnym protestem, żeby ta gra została wycofana z obiegu - dodał. Jak zaznaczył, te działania powinny odnieść skutek.
W każdej następnej takiej sprawie będziemy reagować - zapowiedział też polityk.
W grze Apples to Apples, na jednej z kart, która ma uczyć młodych ludzi historii, widnie zdanie: "film "Lista Schindlera" w reżyserii Stevena Spielberga z 1993 roku opowiada "prawdziwą historię katolickiego przedsiębiorcy, który uratował 1 tys. Żydów z nazistowskiej Polski".
O grze poinformował jako pierwszy "Nowy Dziennik", jedna z najstarszych gazet polonijnych w USA.
(abs)