Alkohol to w święta nieodłączny atrybut polskich stołów. Gdy go zabraknie, wystarczy wyskoczyć na stację benzynową. Ich pracownicy przyznają, że sprzedaż alkoholu w dni świąteczne wzrasta o 100 proc.
Efektem są pełne izba wytrzeźwień. W bydgoskiej placówce na trzydzieści pięć osób trzydzieści jeden łóżek było zajętych. Jak się jednak okazuje, słabość do suto zakrapianych świąt to nie tylko polska, bo takze niemiecka przywara.
Kolejnym grzechem, do którego przyznają się Niemcy jest obżarstwo. Kiedy zaczynam jeść, wydaje mi się, że za dużo nakładam sobie na talerz. No cóż, wtedy mam wyrzuty sumienia i zaraz myślę o kilogramach, których mi przybywa - przyznaje jeden z zapytanych.
Niemcy przyznają się też do wyjątkowej agresji za kierownicą, do zazdrości, ale czasem usłyszeć można nietypowe grzechy. Źle się czuję, gdy kupują swoim psom setną smycz czy obrożę. Mam taki kaprys, wiedząc że czworonogom jest to naprawdę obojętne. Chcą jedynie wyjść na dwór - usłyszał nasz niemiecki korespondent. Ale wszyscy podkreślali, że małe grzechy to nic złego, bo bez nich świat byłby ponury i nudny.