Zmiany w nauczycielskich wynagrodzeniach, przerwa świąteczno-sylwestrowa spędzana nie w domu, a w szkole, mniejsze zniżki na przejazdy koleją - to punkty w projekcie zmian w Karcie Nauczyciela, które budzą największe kontrowersje. Jutro projekt ma przedstawić szefowa MEN Krystyna Szumilas.
W przypadku wynagrodzeń zmiany mają dotyczyć tzw. czternastej pensji, czyli dodatku uzupełniającego. W tej chwili samorządy muszą wyrównać różnicę pomiędzy pieniędzmi wypłaconymi nauczycielom w ciągu roku a tym, co im się według Karty Nauczyciela należy. Zgodnie z nowymi zasadami, do średniej pensji mogłyby zostać zaliczone przeróżne dodatki: wiejski, motywacyjny czy za wysługę lat, co zmniejszyłoby nauczycielską "czternastkę" albo wręcz ją zlikwidowało.
Punkt drugi: urlopy. Mają być krótsze o siedem dni. W projekcie MEN znalazła się również nowa zasada, że w przerwie świątecznej nauczyciel, który chce mieć wolne, musi wziąć urlop. Jeśli tego nie zrobi, będzie musiał stawić się w szkole i organizować zajęcia dla dzieci.
MEN planuje też zmniejszenie nauczycielskich zniżek na przejazdy koleją z obecnych 37 do 33 procent. Wtedy jednak zniżki miałyby obejmować wszystkich nauczycieli - również pomijanych do tej pory nauczycieli przedszkolnych.
Poza tym w planach jest wprowadzenie piątego stopnia nauczycielskiego awansu - lidera, który byłby odpowiedzialny za doskonalenie procesów kształcenia.
Projekt zmian to wynik wielu miesięcy rozmów ze związkowcami i samorządowcami. Samorządy od dawna skarżą się, że coraz trudniej jest im podołać tak zwanemu "zadaniu własnemu", czyli edukacji. Dla przykładu edukacyjny budżet Warszawy to kwota 2,6 miliarda złotych. Rządowa subwencja oświatowa pokrywa zaledwie połowę tej sumy. W wielu miejscach w Polsce budżetowa pomoc nie wystarcza nawet na wypłacenie pensji. Winny jest niż demograficzny - mniej dzieci w szkołach oznacza mniejszą dotację z budżetu. Samorządy próbują więc ratować się, jak mogą. Ich przedstawiciele domagali się od ministra edukacji o wiele drastyczniejszych dla nauczycieli zapisów, między innymi skrócenia wakacji do 40 dni i zwiększenia pensum, czyli przepracowanych w szkole godzin.
W tej chwili obie strony czekają na szczegółowe zapisy, które jutro przedstawi minister edukacji. Nauczyciele twierdzą również, że niezależnie od tego projektu temat czasu pracy powróci za dwa miesiące, kiedy Instytut Badań Edukacyjnych przedstawi szczegółową analizę na temat tego, ile tak naprawdę pracują nauczyciele zarówno przy tablicy, jak i w domu, choćby sprawdzając klasówki. Takie badania, prowadzone na 8 tysiącach nauczycieli, trwają niemal od dwóch lat i powoli zbliżają się do końca.