W Kaliszu osiem przedszkoli zaczyna rok inny niż poprzednie. Mimo głośnych protestów na ulicach i w ratuszu, prawie połowa placówek została sprywatyzowana. W takiej formie działają od 1 września. Ich dyrekcje dostały w nieodpłatne użytkowanie pomieszczenia, w których dotąd działały publiczne placówki.
Do tych przekształconych przedszkoli rodzice zapisali ponad tysiąc dzieci. Opłaty są takie same, jak w publicznych odpowiednikach - 180 złotych za miesiąc plus koszty wyżywienia, czyli 5 złotych za dzień. To oznacza, że rewolucja nie jest tak bolesna, jak bali się rodzice i pracownicy przedszkoli. Przez kilka tygodni - głównie ostatniej zimy - regularnie, tłumnie i głośno protestowali na kaliskim rynku czy w budynku miejskich władz, gdzie prezydent miasta Janusz Pęcherz ze swoim zastępcą odpowiedzialnym za oświatę tłumaczyli po demonstracjach, dlaczego te zmiany są konieczne.
Powodem przekształceń jest ograniczenie pieniędzy płynących z budżetu centralnego do samorządów na funkcjonowanie m.in. przedszkoli. Wprowadzone zmiany mają pomóc oszczędzić miejskie wydatki. W podobną stronę idzie wiele samorządowych władz w całej Polsce, choć chyba nigdzie protesty nie były tak głośne jak właśnie w Kaliszu.