Sukces ma zawsze wielu ojców. Wczoraj po ogłoszeniu wyników irlandzkiego referendum telewidzowie mogli zobaczyć premiera Millera raczącego się Guinnessem i nucącego słowa starego przeboju Kobranocki „Kocham cię jak Iralndię”. Bardzo się cieszę, że Irlandczycy powiedzieli „tak”. Mamy to za sobą, dzisiaj jest wielkie zwycięstwo - mówił premier. Można było odnieść wrażenie, że polski rząd przyczynił się do zmiany poglądów wśród Irlandczyków.
Czy ekipa Millera faktycznie dołożyła jakichś specjalnych starań, aby teraz cieszyć jak Irlandia? Zaangażowanie polityków z Polski w irlandzką debatę było, tak naprawdę, niewielkie. Dublin przed referendum odwiedziła tylko minister ds. europejskich Danuta Huebner.
Dużo wysiłku włożyła natomiast w informowanie i przekonywanie Irlandczyków nasza ambasada, która przed referendum ani nie została wzmocniona dodatkowymi osobami (w sumie cała placówka liczy 6 osób), ani nie uzyskała żadnych specjalnych funduszy z MSZ.
Cała praca spoczywała na barkach ambasadora i bardzo aktywnego radcy Cezarego Lusińskiego, który wraz ze swoją żoną wydał 2 książeczki na temat Polski i Irlandii. Sporo też jeździł po Zielonej Wyspie.
Poza tym nasza obecność w irlandzkiej debacie była niewielka. Trudno więc przypisywać sobie nieswój sukces. Może więc premier Miller powinien wczoraj dośpiewać dalszą cześć piosenki Kobranocki?
Czy mi to kiedyś wybaczysz,
Działałem tak nieporadnie,
Czy to dla ciebie coś znaczy,
Że kocham cię jak Irlandię.
Foto: Archiwum RMF
15:15