Zamarzyli, by święta mieć cały rok. Małżeństwo z zachodniopomorskiego Goleniowa trudni się produkcją autorskich bombek. Dzięki ich wyobraźni i pracy na choince można zawiesić puszkę paprykarzu szczecińskiego, akordeon, hipopotama czy milicyjną nyskę.
Praca przy produkcji bombek trwa niemal cały rok. W styczniu, po prawosławnych świętach robimy sobie przerwę na dwa tygodnie. Wtedy nawet do pracowni nie zaglądam, ale potem trzeba wracać do pracy. Wiosną robimy pisanki na Wielkanoc, a zaraz po tych świętach rusza produkcja bombek - mówi Iwona Wasilewska z bombkowego teamu. To ona odpowiada za malowanie bombek i szykowanie stroików. Nauczyciel bukieciarstwa w szkole ogrodniczej powtarzał jej, że talentu do tego nie ma. Teraz by się zdziwił.
Wysoki sezon świąteczny zaczyna się już w lipcu. Wtedy nad przygotowywaniem ozdób na grudzień ich twórcy spędzają po kilkanaście godzin dziennie, pracę zaczynając często o 3 rano. Od lata ich posesja zapełnia się wszystkim, co da się wykorzystać do produkcji ozdób na święta: szyszkami z różnych drzew, ozdobnymi gałązkami czy ścinkami jakie zostawiają po sobie bobry. Z tych kawałków drzewa powstają potem choinki. Pani Iwona każdą wolną chwilę wykorzystuje, by coś zrobić - chociażby kokardki, których potem użyje do dekoracji stroików. Musi wyprodukować ich 10 tysięcy.
Pod koniec listopada trwa intensywna produkcja stroików i bombek malowanych ręcznie na zamówienie. Większość jest już wtedy gotowa i popakowana w zielone pudełka, które zajmują całą werandę. Na etykietach są hasła, które z bombkami się nie kojarzą: sowa, kufel piwa, małża czy saksofon.
Pomysły na bombki w dużej mierze pochodzą od klientów. Co sobie wymyślą, to mają. Chociaż nie wszystkie pomysły da się zrealizować. Są takie bombki, które trudno jest zrobić - mówi Mirosław Wasilewski. Choć są bombki w kształcie motocykla, to na razie twórcom z Goleniowa nie udało się zrobić roweru. Kształt jest zbyt płaski, by dało się go wydmuchać ze szkła, ale kolejne próby trwają.
Jak powstają bombki? Najpierw potrzebny jest pomysł, potem gipsowy odlew modelu. Następnie tworzy się metalową formę, w której wydmuchiwana jest szklana bombka. Tym zajmuje się wujek, który ma swój zakład pod Częstochową. Od niego pod Goleniów przyjeżdżają półprodukty ze srebrzonego szkła, by tu zyskać finalny wygląd.
Wzorów bombek jest już około 200 i ciągle powstają nowe. Hitem okazał się paprykarz. To nasza flagowa bombka. Kupują mali i dorośli, mieszkańcy i turyści. Kto zobaczy paprykarz, musi go mieć - mówi pan Mirosław. Tegoroczna nowość spodoba się zwłaszcza fanom motoryzacji. Powstała seria bombek w kształcie starych, polskich samochodów. Jest warszawa, syrena, polonez, mały i duży fiat, a także nyski. Jedna jako stary ambulans, a druga, niebieska z napisem "milicja".
Jest przy tym dużo pracy. Ktoś sobie może pomyśleć patrząc z boku, że to szybko idzie, ale naniesienie tych wszystkich brokatów i detali zajmuje czas. Jak już mamy wszystko opracowane, przygotowanie jednej średnio skomplikowanej bombki zajmuje około pół godziny - mówi pan Mirosław.
Ile bombek powstaje rocznie? Tego ich twórcy jeszcze nie policzyli. Choć jak przyznaje pan Mirosław, jego ulubiona bombka to ta w kształcie puszki paprykarzu, każdy znajdzie coś dla siebie.
Wiele bombek robimy pod konkretne osoby, mamy ozdoby w kształcie warzyw czy kufla piwa. Jest astronauta, bo są dzieci, które marzą o locie w kosmos. Są bombki-strażacy, żołnierze kupują bombkowe granaty. Miłośnicy klimatów gotyckich mogą powiesić sobie na choince czaszkę, kolorową meksykańską lub jednobarwną - wymienia.
A jak wygląda choinka u producentów bombek?
Zawsze ubieramy ją na samym początku grudnia. Wisi na niej około 500 bombek. Nie wszystkie nasze. Kiedyś dostaliśmy stare bombki, oryginalne z lat 70. Je wieszamy, bo to one nas zainspirowały do rozpoczęcia produkcji własnych ozdób - mówi pani Iwona. Państwo Wasilewscy do dziś jednak wspominają jedną choinkę. Gdy się wprowadziliśmy do nowego domu, było tyle pracy, że nie mieliśmy czasu pomyśleć o choince i ozdobach. Powiesiliśmy więc to, co nam zostało z produkcji, co się popsuło i stłukło. Mieliśmy wtedy choinkę ze stłuczek - opowiada.