Ministerstwo Obrony Narodowej miało badać sprawę eksperymentów z bronią elektromagnetyczną na Polakach. Jak ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, mimo zapowiedzi Antoniego Macierewicza, MON nie zajął się skargami osób, które twierdzą, że są ofiarami testów broni. Ówczesny minister obiecał również raport w tej sprawie. Dokument miał powstać w ciągu pół roku.
W marcu 2016 roku podczas spotkania z wyborcami, Antoni Macierewicz został zapytany o to, czy rząd posiada strategię wobec testowania broni elektromagnetycznej na Polakach. Szef MON zadeklarował, że w tej sprawie są prowadzone analizy, które pozwolą zidentyfikować problem i zlokalizować gdzie znajdują się potencjalnie poszkodowane osoby.
Myślę, że w ciągu pół roku będę mógł odpowiedzieć coś więcej - mówił były szef MON, dodając, że najwięcej skarg dociera do ministerstwa obrony z Dolnego Śląska, okolic Legnicy, a także z województwa zachodniopomorskiego.
Po tej deklaracji resort obrony wyznaczył specjalną jednostkę do kontaktów z osobami, które twierdzą, że była na nich testowana broń elektromagnetyczna - Inspektorat Implementacji Innowacyjnych Technik Obronnych.
Spotkań z potencjalnie poszkodowanymi osobami miało być wiele, skończyło się na jednym, podczas którego planowano omówienie kilkunastu przypadków testów uzbrojenia na Polakach. Nasz reporter dowiedział się jednak, że dyskusję zdominował ministerialny prawnik, który zdeprecjonował opisy eksperymentów uznając, że do ich zweryfikowania "potrzebne są dowody".
Potem sprawa przycichła. Osoby, twierdzące, że to na nich prowadzone są eksperymenty, wysyłały jeszcze pisma do MON. Resort w jednej z odpowiedzi skierował te osoby do policji, kolejny raz do Ministerstwa Zdrowia.
Polacy, którzy zgłosiły się do ministerstwa, mówią, że walczą z ukrytym nękaniem, w tym ze sztuczną inteligencją, superkomputerami, nanoimplantowaniem czy łączeniem mózgu z komputerem.
(nm)