56-letni mężczyzna podpalił się w Alejach Ujazdowskich, naprzeciwko budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Został przewieziony do szpitala, ma rozległe oparzenia III stopnia. Jeden ze związkowców, którzy od kilku dni prowadzą tam protest, twierdził w rozmowie z reporterem RMF FM, że desperat skarżył się na rząd.
Do incydentu doszło około godziny 11:15. Według relacji jednego ze związkowców, 56-latek miał powiedzieć, że został oszukany, że stracił mieszkanie. Przed siedzibą premiera spędził kilkadziesiąt minut, na koniec oblał się jakąś substancją i podpalił zapalniczką.
Jak pochodnia, jak żywa pochodnia. Przylecieli z kocem, wszyscy żeśmy go przycisnęli własnym ciałem, tym kocem do ziemi, przydusili... Resztę przejęła od nas ochrona - opowiadał związkowiec naszemu reporterowi Krzysztofowi Zasadzie.
Ogień udało się szybko ugasić, a desperat został przewieziony do szpitala przy ul. Szaserów. Jak ustalili nasi reporterzy, jego stan jest ciężki. Mężczyzna ma poparzone 60 procent ciała. To poparzenia III stopnia.
Rzecznik placówki ppłk dr Grzegorz Kade poinformował, że początkowo był przyjęty na szpitalny oddział ratunkowy, a następnie ze względu na charakter obrażeń przeniesiono go na oddział kliniczny chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i leczenia oparzeń. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Szpital za pośrednictwem policji próbował skontaktować się z rodziną mężczyzny, jednak bezskutecznie.
Według wstępnych informacji, potwierdzanych przez lekarzy z Wojskowego Instytutu Medycznego, mężczyzna oblał się benzyną.
Desperat jest spoza Warszawy, pochodzi z województwa świętokrzyskiego. Według policji nie zostawił żadnego listu, w którym by wyjaśnił motywy swojego działania. Jego przesłuchanie, ze względu na stan zdrowia, nie jest na razie możliwe.
Policja nadal próbuje nawiązać kontakt z rodziną mężczyzny. Ich wsparcie jest teraz mu bardzo potrzebne - powiedział reporterowi RMF FM rzecznik stołecznej policji aspirant Mariusz Mrozek.