Komenda Główna Policji zaprzecza, jakoby miała ukrywać pieniądze przeznaczone na podwyżki dla funkcjonariuszy. Taki zarzut stawiają związkowcy. Twierdzą, że 60 mln zł przeznaczonych na wzrost płac, trafiło do rezerwy budżetowej. Dziś w całej Polsce - na znak protestu - do pracy nie przyszło kilka tysięcy funkcjonariuszy. Protest policjantów został zauważony tylko dzięki mediom - uważa nowy szef policji Andrzej Matejuk.
KGP ma problem z ustaleniem, dlaczego związkowcy mówią o 60 milionach złotych. Komenda zapewnia, że żadne pieniądze nie są ukrywane, a sumy na podwyżki są z góry określone i na bieżąco wypłacane. Według Krzysztofa Hajdasa z biura prasowego Komendy Głównej, może chodzić o pieniądze na wzrost wynagrodzeń dla funkcjonariuszy, którzy mają być zatrudnieni. Takich wakatów jest obecnie ponad pięć tysięcy.
Trzeba pamiętać tylko o tym, że pieniądze na podwyżki są przeznaczone dla wszystkich policjantów. Dla pełnej obsady w całym kraju. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że mamy nieco wakatów, ale tych pieniędzy nie możemy użyć, gdyż są to pieniądze dla tych, których zamierzamy w przyszłości zatrudnić - mówi Hajdas. Po dokładnych wyliczeniach okazuje się, że nawet jeśli wziąć również te pieniądze dla przyszłych policjantów, w dalszym ciągu nie ma mowy o 60 milionach a jedynie o trzech.
Policyjni związkowcy twierdzą, że 60 milionów złotych przeznaczonych m.in. na podwyżki, trafiło na konta Komendy Głównej Policji jako rezerwa budżetowa:
Związkowcy przygotowują już oświadczenie w tej sprawie - powiedział Mirosław Grycmacher, rzecznik zachodniopomorskich związków zawodowych policjantów. Od niego RMF FM uzyskał też odpowiedź na słowa wicepremiera Grzegorza Schetyny, który na związkowców zrzucił winę nieuczciwego podziału pieniędzy. Pan minister Schetyna wyraźnie rozmija się z prawdą. Przypomnę, że rozporządzenie odnośnie uposażenia podpisał minister Schetyna i wypadałoby, aby wziął odpowiedzialność za to, co podpisał - powiedział Grycmacher.
Protest policjantów trwa tylko w mediach. W każdym z województw strajkuje co najwyżej kilkudziesięciu funkcjonariuszy - twierdzi nowy Komendant Główny Policji. Według Andrzeja Matejuka należy wygasić emocje, bo nie ma żadnych powodów, by protestować.
Wobec strajkujących funkcjonariuszy nie będą wyciągane żadne konsekwencje. Zapowiada to i nowy komendant policji i wiceminister spraw wewnętrznych i administracji nadzorujący policję. Obaj twierdzą, że trzeba jeszcze porozmawiać z funkcjonariuszami, i to zamierzają w najbliższym czasie robić. Przypominają też, że obecne podwyżki i ich podział zostały skonsultowane zwłaszcza ze związkami zawodowymi i to one wyraziły zgodę na likwidację tak zwanych widełek i podział pieniędzy przeznaczonych na podwyżki.
Na zwolnieniach są wszyscy policjanci z ruchu drogowego z Kołobrzegu. Został jedynie szef. To oznacza, że kierowcy, któremu w czasie strajku policji przydarzyła się stłuczka, pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać. Najlepiej więc ze sprawcą kolizji spisać oświadczenie i pojechać do firmy ubezpieczeniowej, bo nawet jeśli doczekamy się przyjazdu policjantów, to ci będą sporządzać dokumentację bardzo wolno.
Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Paweł Żuchowski, na popołudniową zmianę nie przyjdzie większość policjantów ze szczecińskiej drogówki. Ci, którzy wyjadą, będą nosić plakietki z napisem „Popieram strajk” i będą bardzo skrupulatnie wykonywać swoje obowiązki.
Brakuje też funkcjonariuszy w Nowogardzie. Co najmniej 30 policjantów nie przyszło do pracy w Szczecinie. Tak przynajmniej wynika z oficjalnych danych komendy wojewódzkiej. Kilku jest na L4, a kilku innych spotkał w stacji krwiodawstwa reporter RMF FM Paweł Żuchowski:
Na ulice Szczecina wyruszają właśnie młodzi policjanci, którzy zamiast do wojska chcą wstąpić do policji. Funkcjonariusze służby kandydackiej mają dziś zapewnić bezpieczeństwo w mieście, bo ich starsi koledzy protestują.
Policjanci mieli otrzymać średnio ponad 500 złotych podwyżki. Reporter RMF FM dotarł do wydruków poborów szczecińskich policjantów z ruchu drogowego. Okazało się, że kwota deklarowana jest dużo niższa. Od 280 złotych do 320. Większe podwyżki otrzymali policjanci z dłuższym stażem lub na wyższych stanowiskach. Niektórzy w Komendzie Głównej nawet około 1500 złotych.
Na Dolnym Śląsku na zwolnieniu lekarskim jest około 50 policjantów. 30 z nich pracuje w samym Wrocławiu. Około 40 policjantów jest na zwolnieniach w komendzie wojewódzkiej w Bydgoszczy. Masowe zwolnienia na podstawie L4 dotyczą funkcjonariuszy ze wszystkich jednostek, dlatego już wczoraj czas oczekiwania na interwencje wydłużył się nawet do trzech godzin. Policjanci licznie wypisują się też ze związków zawodowych, którym "zawdzięczają" wywalczenie ostatnich podwyżek. To one właśnie są powodem niezadowolenia w szeregach stróżów prawa, bo według opracowanego przy udziale związków równania najwyższe kwoty przypadły wysokim funkcjonariuszom, a szeregowi policjanci otrzymali podwyżki na poziomie 100-200 zł.
Liczba zwolnień lekarskich w łódzkim oddziale prewencji spada – poinformował reportera RMF FM Radosław Gwis z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. Teraz na L4 jest 162 funkcjonariuszy na 350 zatrudnionych. Zdaniem oficera, nie ma sygnałów z komisariatów na terenie Łodzi, aby brakowało policjantów na służbie. Radosław Gwis powiedział, że patrole i obsada radiowozów jest taka, jak zaplanowana. Sytuacja może się zmienić, kiedy policjanci będą przekazywać służbę.
Rząd, który nie jest politycznie związany z żadnym związkiem zawodowym, nie widzi - lub udaje, że nie widzi - problemu. Ten protest to tylko protest medialny - uważa szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Mamy inforamcje ze wszystkich komend wojewódzkich i nie ma protestu. Nie ma takiej sytuacji, że jest jakaś większa liczba zwolnień - dodaje wicepremier.