"Macie bombę i tylko 15 minut czasu" - takie słowa 42-letniego Krzysztof B. usłyszała recepcjonistka jednego z biurowców w Warszawie. Natychmiast ewakuowano ponad 3000 osób, policjanci zatrzymali już podejrzanego.
Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu w biurowcu przy ulicy Polnej. Do sekretariatu jednej z firm finansowych zadzwonił mężczyzna twierdząc, że w pomieszczeniach jest bomba a pracownikom pozostało jeszcze tylko 15 minut czasu. Zanim przerażona tym, co usłyszała kobieta zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie, rozmówca rozłączył się.
Informacja o alarmie bombowym trafiła do stołecznego stanowiska kierowania i natychmiast rozpoczęto ewakuację około trzech tysięcy osób. Policyjni pirotechnicy przez 3 godziny sprawdzali biurowiec w poszukiwaniu rzekomej bomby.
Kiedy wiadomo już było, że w budynku jest bezpiecznie i nie ma w nim żadnego ładunku wybuchowego - pracownicy wrócili do pracy.
Policjanci już następnego dnia namierzyli mężczyznę podejrzanego o popełnienie tego przestępstwa. 42-letni Krzysztof B. zadzwonił z domu do Warszawy z informacją o bombie angażując na wiele godzin służby ratunkowe. 42-latek przyznał się do tego, co zrobił, lecz nie potrafił w logiczny sposób wytłumaczyć motywów swojego działania.
Mężczyźnie za to przestępstwo grozi 8 lat pozbawienia wolności.