550 mandatów na kwotę 85 tysięcy złotych, wystawionych na podstawie 2500 zdjęć. To imponujący wynik niespełna dwumiesięcznej pracy jednego z fotoradarów ustawionych w Lublinie. Kierowcy pytają jednak, czy tolerancja urządzenia nie jest zbyt mała, tak, by miasto mogło jak najwięcej zarobić.
Straż miejska nie ujawnia, po jakim przekroczeniu fotoradar robi kierowcy kosztowną fotografię. Nie wiadomo też, na którym z 18 masztów znajduje się urządzenie i jaki był najniższy mandat. Gdybyśmy powiedzieli, każdy by jeździł o tyle szybciej - tłumaczy Robert Gogola ze straży miejskiej.
Zaskoczeni liczbą ponad 500 wystawionych mandatów kierowcy zastanawiają się, czy fotoradar na pewno działa poprawnie - tzn. czy jego tolerancja nie jest zbyt mała. Według przepisów prawa, "pobłażliwość" urządzenia można minimalnie określić na 11 km/h. Robert Gogola nie chce odpowiedzieć na to pytanie, zasłaniając się przepisami. Dodaje, że straż miejska sama jest zszokowana taką dużą liczbą zdjęć.
Kierowcy nie mają wątpliwości i sprawę podsumowują krótko - fotoradar to maszynka do zarabiania pieniędzy. Dodają, że nie tędy droga do bezpieczeństwa. Niech budują kładki dla pieszych, sygnalizacje świetlne, a nie stawiać fotoradar przy każdym przejściu dla pieszych - mówi jeden z lubelskich taksówkarzy. Czemu nie pilnują, żeby piesi nie przechodzili w miejscach niedozwolonych, tylko kierowcy wszystkiemu winni? - dodaje inny kierowca.
Kierowcę, który miałby pochlebne zdanie o fotoradarze straży miejskiej trudno znaleźć, choć rozmówcy reportera RMF FM przyznają, że przy żółtych masztach jednak zwalniają. Efekt prewencyjny został więc w pewnym sensie osiągnięty. Na otarcie łez kierowcy mogą teraz szybciej jeździć na ulicach Krochmalnej (dopuszczalna prędkość wzrosła z 40 km/h do 50 km/h) i Spółdzielczości Pracy (tam można pojechać 70 km/h). Być może decyzje o podniesieniu limitu prędkości zapadną także w przypadku alei Smorawińskiego.
Miasto zapewnia, że wszystkie pieniądze, jakie miasto zarobi na działalności fotoradaru straży miejskiej, zostaną przeznaczone na remonty dróg. Potrzeby w tej dziedzinie rzeczywiście są ogromne. Oby tylko pod przykrywką poprawy bezpieczeństwa nie pojawiła się pokusa kupienia kolejnych urządzeń. Bo o ile teraz można jeszcze uwierzyć w intencje strażników miejskich o działaniach prewencyjnym, o tyle w przypadku zakupu kolejnych fotoradarów nie byłoby już wątpliwości do czego przede wszystkim służą.