Bartłomiej M. (28 l.) z Lublina uwielbia kobiety. Ma łatwość nawiązywania znajomości i rozkochiwania w sobie płci przeciwnej. Ale jeszcze bardziej od pięknych pań kocha ich pieniądze. I dlatego większość swoich partnerek zaraz po skonsumowaniu związku okradał. Ale szczęście amanta nie trwało wiecznie. W końcu zranione partnerki urządziły na niego zasadzkę i wystawiły go na tacy policji. Sąd właśnie skazał oszusta na rok więzienia i 15 tys. zł, jakie ma zapłacić czterem oszukanym kobietom - pisze "Fakt" w piątkowym wydaniu.
Lubelski "Tulipan" - nazwany tak za kultowym serialem z lat 80. - był bezwzględny, a jego działania często prowadziły do prawdziwych dramatów.
Szantażował większość z nas samobójstwem. Mnie narobił strasznych kłopotów w pracy, tłumacząc, że jestem złodziejką. Zwolniono mnie - wyznaje pani Agnieszka.
Ofiary znajdował przez internet. Na forach dla samotnych wyszukiwał kobiety po przejściach, spragnione męskiego ramienia. Z reguły zasadzał się na rozwiedzione i trochę starsze od niego.
Był czarujący i nadskakujący. Z miejsca wyznawał, że się zakochał, że takiej kobiety jak ja szukał przez całe życie. Przed ołtarzem w kościele wyznał mi miłość i poprosił o rękę - opowiada inna oszukana.
Bartłomiej M. miał jednak chytry plan. Szybko wprowadzał się do nowo poznanej kobiety. Udając wielkie uczucie, starał się oszacować, jakie cenne rzeczy ma w domu. Potem powoli, metodycznie zaczynał wynosić pieniądze, biżuterię i kosztowności. Kiedy kobiety zaczęły się orientować, że coś jest nie tak, amant zaczynał odgrywać prawdziwą komedię. Nagle znikał i przez telefon podawał ważną przyczynę: raz twierdził, że z ciężką chorobą trafił do szpitala, innym razem musiał na drugim końcu Polski pochować własne dziecko. Podobnych bajeczek było znacznie więcej, a gdy i one przestawały skutkować - posuwał się do gróźb.
W "Fakcie" przeczytacie ponadto:
- Żałuję, że zabiłem matkę dla poetki
- Teresa Lipowska o operacjach plastycznych: Jeszcze się nie pocięłam
- Lewandowski: cieszę się z powrotu Kuby
(j.)