Licznik BMW 320, którym kierował Dariusz K., gdy potrącił śmiertelnie kobietę na Ursynowie, zatrzymał się na 85 km/godz. – dowiedział się portal tvp.info. Oznacza to, że muzyk jechał z prędkością znacznie przekraczającą dozwolone w tym miejscu 50 km/godz. Zdaniem świadków samochód mógł pędzić nawet powyżej 100 km/godz. Informacje zweryfikuje biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych.
Z ustaleń portalu tvp.info wynika, że gdy samochód, którym kierował Dariusz K. uderzył w kobietę na przejściu dla pieszych, na liczniku było 85 km/godz. Takie było wskazanie urządzenia, gdy policjanci dokonywali oględzin pojazdu. Oznacza to, że przekroczył on dozwoloną prędkość co najmniej o 35 km/godz. Wiadomo, że kierowca próbował hamować, co oznacza, że prędkość mogła być znacznie większa. Świadkowie przesłuchani przez prokuraturę opowiadali, że auto mogło pędzić ponad 100 km/godz.
Śmiem twierdzić, że jeżeli wskazówka prędkościomierza zatrzymała się na 85 km/godz., to jest w 100 proc. pewne, że kierowca jechał z niedozwoloną prędkością i niezgodnie ze wskazaniem znaków drogowych. I jest duże prawdopodobieństwo, że jechał szybciej niż 85 km/godz. Jadąc nawet 85 km/godz. w ciągu sekundy pokonał ok. 23 metrów - powiedział tvp.info mł. insp. Marek Konkolewski, z Biura Ruchu Drogowego KGP.
Dariusz K. był gotów wpłacić 500 tys. zł poręczenia majątkowego, byleby tylko uniknąć aresztowania. Sąd jednak nie zgodził się na takie rozwiązanie i przychylił do wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie muzyka.
Zaraz po rozpętaniu się medialnej burzy, Edyta Górniak wyjechała na Mazury, gdzie pod opieką dziadka (ojca jej byłego męża) przebywa 9-letni syn Allan. Wydała również komunikat, prosząc media o okazanie szacunku wobec trudnego czasu dla rodziny Dariusza.
TVP Info/ RMF FM
(ug)