Ratownikom udało się otworzyć zablokowany właz, znajdujący się na rufie rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk", od 9 dni leżącego na dnie Morza Barentsa. Wewnątrz jest pełno wody i nie ma szans, że ktokolwiek z załogi żyje.
Nad ranem trzech norweskich nurków zdołało poruszyć i otworzyć klapę, blokującą właz do śluzy ratunkowej. Była pełna wody. Po otwarciu wewnętrznego włazu na rufie okrętu, okazało się, że tylna część "Kurska" jest całkowicie zalana. Norwegowie twierdzą, że oznacza to koniec nadziei na uratowanie kogokolwiek z załogi. Mimo to, rzecznik Floty Północnej stwierdził, że akcja ratunkowa będzie kontynuowana aż do uzyskania stuprocentowej pewności, że wszyscy marynarze zginęli.
Już po otwarciu śluzy, dowódca Floty Północnej Wiaczesław Popow powiedział, że nie ma szans na to, by ktokolwiek z załogi przeżył katastrofę.
Akcję ratowniczą obserwował specjalny wysłannik RMF FM, Wojciech Jankowski:
Przyczyną katastrofy było uderzenie "potężnego przedmiotu z zewnątrz" lub wybuch miny. Tak uważa rządowa komisja, kierowana przez wicepremiera, Ilję Klebanowa. Szef Sztabu Floty Północnej, Michaił Mocak, uparcie twierdzi, że do zatopienia "Kurska" mógł się przyczynić obcy okręt zwiadowczy:
"Nie mamy prawa twierdzić, że była to łódź angielska, amerykańska czy jakakolwiek. To wszystko jest problematyczne. Nie wykluczamy, że doszło do zderzenia z jedną z łodzi, które były tam na zwiadzie. Według naszych informacji, były tam wtedy trzy obce łodzie." - powiedział Mocak.
Tymczasem czeczeńscy bojownicy poinformowali, że eksplozję na pokładzie spowodował marynarz z załogi "Kurska", który chciał w ten sposób pomóc Czeczenom w walce z Rosją. Pochodzący z Dagestanu marynarz prosił podobno, by nie ujawniać jego nazwiska, gdyż robi to wyłącznie dla Allaha, a nie dla sławy - piszą bojownicy czeczeńscy na swej stronie internetowej.
Rzecznik prokuratury wojskowej w Swierdłowsku nie wykluczył, że jeszcze dziś zostanie wszczęte śledztwo w sprawie wypadku. Prokuratura rosyjskiej
Floty Północnej będzie chciała wyjaśnić okoliczności tragedii i przebieg akcji ratunkowej.
Prezydent Władimir Putin już kilka godzin po katastrofie został poinformowany, że większość załogi "Kurska" zginęła - twierdzi wojskowa agencja AVN, powołując się na wysokiego rangą rosyjskiego oficera. Ujawnił on, że dowódca floty, admirał Władimir Kurojedow przekazał wypoczywającemu w Soczi Putinowi raport, z którego wynikało, że siedem przednich sektorów okrętu zostało zalanych bezpośrednio po katastrofie (miał o tym świadczyć film wideo, nakręcony przez rosyjskich marynarzy). Anonimowy informator agencji AVN sugeruje, że Kreml rozpętał kampanię propagandową, mającą wzbudzić w Rosjanach nadzieję, że uda się uratować marynarzy z "Kurska".
Okręt poszedł na dno Morza Barentsa w sobotę, 12 sierpnia, po dwu kolejnych eksplozjach, które poważnie uszkodziły jednostkę. Zdaniem zachodnich ekspertów, większość załogi prawdopodobnie już wówczas zginęła. Na "Kursku" było 118 marynarzy.
10:45