„Niewchodzenie i czekanie nie było błędem” – mówi po akcji policyjnych antyterrorystów w Sanoku kryminolog Brunon Hołyst. „Owszem, można się zastanawiać - można było wejść godzinę wcześniej, pół godziny później” – dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Tomaszem Skorym. „Policjantom przyświecała myśl, żeby po pierwsze ująć mężczyznę żywego, a po drugie, żeby inni mieszkańcy nie ucierpieli w sytuacji” – podkreśla.
Tomasz Skory: Panie profesorze, czy we współczesnej kryminologii i kryminalistyce często się zdarzają ludzie, którzy wolą popełnić samobójstwo niż oddać się w ręce władz?
Brunon Hołyst, kryminolog: Co raz częstsze są tego rodzaju przypadki. Proszę wziąć pod uwagę przypadki zabójstw i samobójstw na terenie Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Niemiec. Tam właściwie każdy przestępca, który dokonał zamachu, popełnia samobójstwo.
Ale tutaj nie mamy do czynienia z takim zamachem jak np. wejście z karabinem do szkoły. Mówimy tutaj o przestępcy, członku gangu.
Tak, ja wiem, ale z uwagi na jego sposób działania, jego stosunek do policji, można go określić mianem terrorysty indywidualnego. To jest przestępca, który po pierwsze miał bogatą przeszłość kryminalną, po drugie już dokonał zabójstwa, a po trzecie, postawił policję przed bardzo trudnym zadaniem. Nie wiadomo, co on by zrobił, gdyby nie został odcięty gaz. Nie wiadomo, jakby się zachował w dalszym ciągu wobec policjantów. Proszę zwrócić uwagę, że on strzelał do policjantów, którzy podjechali samochodem - może niepotrzebnie - pod jego dom. Więc biorąc pod wagę okoliczności, biorąc pod uwagę osobowość tego sprawcy, można się było spodziewać, że on nie odda się żywy w ręce policji.
Jeszcze jedna, chyba bardziej zagadkowa postać to ta dziewczyna, siedemnastolatka, która z nim była. Była z nim dobrowolnie - świadczy o tym nasłuch policyjny z tego co się działo w mieszkaniu, dopóki się działo. To osoba, która, no, chyba chciała zginąć razem z nim. Czy to się też zdarza?
Zdarza się, ale znacznie rzadziej. Tu była pełna determinacja ze strony tej dziewczyny. Przecież ona mogła opuścić mieszkanie, zwłaszcza, że policja nawiązała z nią kontakt. Ona jednak wybrała praktycznie śmierć.
A czy policja mogła się liczyć z tym, że dziewczyna także będzie do nich strzelać? Mogło się to zdarzyć?
Jeżeli było więcej sztuk broni, a na pewno było, to nie ulega wątpliwości, że w ramach solidarności z osobą, która była w pomieszczeniu, mogła także użyć broni wobec policjantów.
A czy to nie jest tak, że policja powinna bardziej zatroszczyć się o los dziewczyny, która przecież nic złego nie zrobiła? Że powinni jednak tam wejść, żeby spróbować ją uratować?
Ale nie wiadomo, czy by się udało tam wejść bez dania strzału. Być może ten przestępca by zaczął strzelać, oni też zaczęliby strzelać. Tak czy owak, w takiej sytuacji dziewczyna mogła być ofiarą właśnie tego bezpośredniego wejścia policji do pomieszczenia.
Czyli niewchodzenie i czekanie nie było błędem?
Nie. Nie było błędem. Owszem, można się zastanawiać - można było wejść godzinę wcześniej, pół godziny później. Ale zawsze jednak przyświecała ta myśl, żeby po pierwsze ująć go żywego, a po drugie, żeby inni mieszkańcy nie ucierpieli w sytuacji, gdyby akcja była brawurowa, a bardzo dużo policjantów użyło broni.