Ogromny odzew słuchaczy RMF FM w sprawie kontrowersyjnej sprzedaży door2door prowadzonej w imieniu spółki Energa-Obrót przez jednego z jej partnerów biznesowych. Jak ujawniliśmy wczoraj w Faktach RMF FM, przedstawiciele handlowi, oferując klientom zamrożenie ceny za kilowatogodzinę, zatajali przed nimi istotne informacje o dodatkowej opłacie. Klienci, którzy podpisali umowy, zostali zaskoczeni wyższymi rachunkami. W spółce Energa-Obrót prowadzone jest w tej sprawie "wielotorowe, wewnętrzne postępowanie". Z naszych ustaleń wynika, że zatajanie przed klientami szczegółów ofert mogło mieć też miejsce u innych partnerów biznesowych.
Po wczorajszej publikacji materiału dziennikarza RMF FM Kuby Kaługi o kontrowersyjnej sprzedaży door2door prowadzonej w imieniu spółki Energa-Obrót przez jednego z jej partnerów biznesowych, do naszej redakcji napływają dziesiątki sygnałów - telefonów, maili, SMS-ów.
Wielu słuchaczy potwierdza nasze ustalenia, opisując swoje doświadczenia z przedstawicielami handlowymi odwiedzającymi ich w domach. Opisują także sytuacje z wypowiadaniem niekorzystnych umów i płaceniem w związku z tym kar.
Poniżej cytujemy fragmenty listów nadesłanych do redakcji:
Zdarzają się sygnały, w których mieszkańcy informują o doświadczeniach sąsiadów albo opisują historie, gdzie "cały blok" podpisał niekorzystne aneksy.
Wielu z nich alarmuje, że w podobny sposób zatajane były przed nimi informacje także w stacjonarnych biurach sprzedaży:
Odzywają się jednak do nas nie tylko klienci Energi-Obrót. Nasi słuchacze i internauci zgłaszają nam, że podobny schemat funkcjonuje także w dwóch innych, dużych koncernach energetycznych.
Co więcej, w swoich maila przekazują nam nazwiska przedstawicieli handlowych, którzy podpisywali z nimi aneksy w imieniu Energi-Obrót. Okazuje się, że to osoby, które nie pracowały w grupie sprzedażowej, której kontrowersyjną działalność przedstawiliśmy wczoraj.
Reporter RMF FM Kuba Kaługa skontaktował się z przedstawicielką handlową, która z ramienia innego (niż opisana przez nas wczoraj grupa) partnera biznesowego w imieniu Energii-Obrót odwiedzała klientów w domach i mieszkaniach.
Młoda kobieta z Mazowsza zrezygnowała z pracy już pierwszego dnia, po podpisaniu zaledwie 4 aneksów. Praca okazała się dla niej wielkim rozczarowaniem, tym bardzie że przygotowanie - szkolenie - było rozciągnięte aż na półtora miesiąca.
"Myślałam sobie, że to duża szansa, że będą miała w końcu dobrą pracę. Wszystko firmowała w końcu państwowa spółka. Partnerzy byli wymienieni na jej stronie internetowej. Wyglądało to bardzo wiarygodnie." - mówi pani Zuzanna (imię zmienione).
Wspominając szkolenia, przyznaje, że temat opłaty handlowej się pojawił, choć - jak dodaje - nie była świadoma, że część klientów nie ma w ogóle w swoich dotychczasowych umowach takiej opłaty, albo że ma ją na bardzo niskim poziomie.
Szkolenie w terenie, które prowadził menager grupy, opisuje tak: Wchodziłam z nim do klientów. Faktycznie, jak ktoś się zapytał o opłatę handlową, to o niej mówił. Niestety, większość osób nie pyta, nie czyta, nie zapoznaje si. Jeśli nikt nie pytał, to on po prostu mówił, że blokuję cenę kilowatogodziny. I tak nas uczył. Ja ślepo w to wierzyłam - mówi pani Zuzanna.
Dopiero jedna z klientek wytłumaczyła jej wszystkie szczegóły i konsekwencje wynikające z podpisania aneksu. Był to pierwszy dzień pracy. Przed tą rozmową podpisała 4 aneksy.
Po tej wizycie skontaktowała się ze wszystkimi klientami. Przeprosiła ich i poinformowała, że umowy nie są korzystne i że nie wprowadzi ich nawet do odpowiedniego systemu.
Sprzedaż nie polega na tym, żeby oszukiwać ludzi - podkreśla. Oszustwo polegało na tym, że mówiliśmy, że zatrzymujemy cenę. OK, zatrzymujemy cenę na kilowatogodzinie, tylko że niektórzy nie mają tej opłaty handlowej, więc będą płacić jakieś 40-50 złotych więcej.
Jak dodaje, dla wielu ludzi, którzy zużywają mało energii, to bardzo niekorzystne. Dla starszych pań, co to mają tylko telewizorek, to bardzo duża różnica - zaznacza.
Ja byłam uczona, żeby mówić, że zatrzymujemy tę kilowatogodzinę. Ktoś nie dopytywał. Ludzie są bardzo nieostrożni, nie czytają regulaminów. Ja je akurat dawałem ludziom. Ale też nie czytali, ufali. Jak zrozumiałam, jak bardzo jest to niekorzystne dla nich, zrezygnowałam - mówi młoda kobieta, dla której miała to być pierwsza, poważna praca w życiu.
Przypomnijmy, przedstawiciele handlowi reprezentujący Energę-Obrót, zatrudniani byli przez zewnętrzne firmy, współpracujące ze spółką Energa-Obrót na zasadach partnerstwa biznesowego. Niezależnie jednak od struktury sprzedaży, osoby, które odwiedzają klientów w domach, na swoich identyfikatorach, oprócz nazwy tak zwanego partnera biznesowego mają wyraźne logo Grupy Energa. Dodatkowo na odwrocie identyfikatora znajduje się numer infolinii Energi i informacja, że można pod nim zweryfikować tożsamość - tu cytat - "naszego przedstawiciela" Część z klientów, z którymi rozmawialiśmy, rzeczywiście korzystało z takiej możliwości w takcie wizyt akwizytorów.
W sprawie ujawnionych przez nas wczoraj informacji Energa prowadzi wielotorowe postępowanie wyjaśniające. W jego toku jeden z przedstawicieli handlowych został już zdecertyfikowany, czyli stracił możliwość reprezentowania Energii-Obrót jako przedstawiciel handlowy.
Dziś podobna decyzja zapadła wobec kolejnych 19 akwizytorów, pracujących dla partnera biznesowego Energi-Obrót. Do czasu wyjaśnienia sprawy nie mogą podpisywać aneksów do umów z klientami.