Zupełnie rozbieżne są oceny przyjęcia unijnej konstytucji. Premier Belka, jeszcze w Brukseli, mówił o sukcesie. W podobnym tonie o kompromisie wypowiadał się prezydent Kwaśniewski. Natomiast opozycja niemal jednogłośnie krytykuje rządowych negocjatorów.

Przywożę z Brukseli dobre nowiny. Polska umocniła swoją pozycję w Europie - tak przed kamerami telewizyjnymi premier Belka ogłosił sukces - swój i rządowej delegacji. Premier twierdzi, że działał w najlepiej pojętym interesie Polski. I że zapewnił siłę polskiego głosu na poziomie co najmniej tak samo wysokim, jak w Traktacie Nicejskim.

Przyjęte z naszej inicjatywy rozwiązania, uniemożliwiają powstanie w Unii Europejskiej koalicji silnych, zdolnych dyktować swoje warunki takim krajom, jak Polska - mówił. Uzgodnione zapisy są realizacją bliskiego wszystkim Polakom przekonania: "nic o nas bez nas" – dodał premier. Polski rząd wywalczył, tyle ile mógł – przekonują prezydent i premier.

Jednak zupełnie co innego mówią liderzy opozycji. Jej sceptyczna i antyunijna część używa histerycznego tonu: To był dzień hańby i to był dzień zdrady - mówi Roman Giertych. Jak dowodzi dalej, Marek Belka podporządkował się interesom Niemiec. Postawę szefa rządu Giertych porównuje do Targowicy i potopu szwedzkiego. Chce go postawić przed Trybunałem Stanu.

Jacek Saryusz-Wolski przekonuje, że rząd za wcześnie ustąpił Niemcom i Francuzom. Uważam, że to nie jest dobry kompromis. Uważam, że jest on za daleko idący - mówił Wolski.

Nie mamy dobrych przywódców dzisiaj w Polsce - twierdzi Jan Rokita. Poseł Platformy nie rozumie, dlaczego polskie przywództwo łatwiej godzi się ze stanowiskiem niemiecko-francuskim w Europie niż ze stanowiskiem wynikającym z interesu polskiego.

Spokojnie, choć też krytycznie konstytucyjny kompromis ocenia Jarosław Kaczyński, lider PiS: Pozycja Polski, wbrew temu co mówi premier, została obniżona. System z Nicei dawał Polsce pozycję niemal równą Niemcom. Teraz mamy dwa razy mniej. Poza tym nie udało się przeforsować zapisu o chrześcijańskich wartościach w preambule – wylicza rządowe porażki opozycja.

Ale prócz polityków - słychać jeszcze inne głosy krytyczne - w Kościele. Przyjęty w piątek przez szczyt w Brukseli tekst nie zawiera żadnego odniesienia do chrześcijańskich korzeni naszego kontynentu - napisali biskupi. I nazwali to świadomym zafałszowaniem prawdy historycznej.

Przyjęta przez UE konstytucja musi zostać teraz ratyfikowana przez parlamenty państw członkowskich. W niektórych krajach może o tym zdecydować referendum. Także w Polsce takie referendum jest prawdopodobne. Domaga się tego opozycja.

Jednym z pierwszych, którzy zaczęli głośno o takim pomyśle mówić, był prezydent Kwaśniewski. Potem poparli go inni politycy SLD, teraz jednak premier Belka milczy.

Sojusze w Unii nie są wieczne

To, że sojusze w Unii nie są wieczne mogliśmy się przekonać sami, gdy po wygranych wyborach przez socjalistów w Hiszpanii straciliśmy sojusznika w walce o nicejski system głosowania. Berlusconi za dwa lata też może przegrać wybory i po raz kolejny może zmienić się układ sił. Sojusze w Unii trzeba w każdej sprawie tworzyć w zależności od interesu, nie wiązać się na śmierć i życie z jednym partnerem. Widzimy także, że francusko-niemiecka lokomotywa, która jeszcze kilka lat temu wyznaczała tempo integracji – zaczyna się odłączać od reszty składu pociągu.

Polem walki o wpływy może okazać się sprawa wyboru nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Popierany przez Paryż i Berlin federalista, przeciwny interwencji w Iraku premier Belgii nie znalazł uznania w Wielkiej Brytanii, Włoszech i w Polsce. Trzeba więc będzie znaleźć zupełnie nowego kandydata – może nawet takiego, którego do tej pory nie wymieniano w spekulacjach. W kuluarach mówi się, że nowym przewodniczącym będzie socjalista. Wzrastają więc szanse naszego kandydata Güntera Verheugena.