Policja interweniowała w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie. Część okupujących przez kilka godzin budynek opuściła go dobrowolnie, innych wynieśli funkcjonariusze. 12 osób zostało zatrzymanych. Protestujący domagali się dymisji wszystkich przedstawicieli PKW. W związku z ich wtargnięciem do swojej siedziby Komisja przerwała pracę.
Wieczorem do siedziby PKW w Warszawie weszli m.in. działacze Ruchu Narodowego, Kongresu Nowej Prawicy i stowarzyszenia Solidarni 2010. Domagali się dymisji wszystkich przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej i unieważnienia niedzielnych wyborów samorządowych. Grozili, że nie wyjdą z budynku, dopóki ich żądania nie zostaną spełnione.
Biuro Prasowe PKW informowało, że delegację protestujących zaproszono na rozmowę. Rozmowa ta jednak miała - według biura - odbyć się w innym pomieszczeniu niż sala konferencyjna. Protestujący utrzymywali, że mogą rozmawiać, ale tylko w obecności mediów.
Po godzinie 21 Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała o przerwaniu pracy. Jako powód jej szef podał wtargnięcie dużej grupy osób do siedziby Komisji. Stworzone zostało zagrożenie dla bezpieczeństwa pracy członków PKW, pracowników KBW i dokumentacji wyborczej. PKW postanawia przerwać pracę do czasu usunięcia tego zagrożenia - napisano w uchwale.
Przed północą urzędnicy Kancelarii Prezydenta, w której mieści się siedziba PKW, zażądali natychmiastowego opuszczenia budynku zarówno przez protestujących, jak i dziennikarzy. Zagrozili, że w przeciwnym wypadku do akcji wkroczy policja.
Jak donosił obecny na miejscu reporter RMF FM Paweł Balinowski, funkcjonariusze weszli do budynku 5 minut po północy. Kilkukrotnie prosili protestujących o opuszczenie obiektu. Niektórzy się na to zgodzili i wyszli z siedziby PKW dobrowolnie. Pozostałych policjanci wynieśli z budynku i umieścili w policyjnym wozie, ustawionym od strony ulicy Wiejskiej. O wpół do pierwszej w nocy auto odjechało.
Akcji przyglądało się kilkadziesiąt osób, które w czasie okupacji pozostawały na zewnątrz budynku. Skandowały hasła m.in. "Hańba!" i "Zdrada Polski". To uczestnicy protestu pod hasłem: "Stop manipulacjom wyborczym", który odbył się przed budynkiem, zanim wtargnęła do niego grupa kilkudziesięciu osób.
Paweł Balinowski ustalił po policyjnej akcji, że zatrzymanych i przewiezionych na komendę zostało 12 osób, które brały udział w okupacji. Zatrzymano je w związku z "naruszeniem miru domowego" - takie bowiem zawiadomienie złożyli administratorzy budynku.
Kolejnych osiem osób, które również uczestniczyły w okupacji, ma zgłosić się na policję w charakterze świadków.
Wcześniej policja - pytana, dlaczego nie interweniuje - odpowiadała, że nie było takiej prośby. Ani Państwowa Komisja Wyborcza, ani administrator budynku, w którym pracuje PKW, nie zwróciły się - jak dotąd - do policji z prośbą o jakąkolwiek interwencję - informował po godzinie 22 rzecznik komendanta głównego policji, insp. Mariusz Sokołowski. Jeżeli byłoby takie wezwanie, to policja może działać. W takich sytuacjach policja działa na wezwanie administratora obiektu - tłumaczył.
Jesteśmy na miejscu wyłącznie dlatego, żeby zapewnić bezpieczeństwo osobom zgromadzonym. Dbamy też o to, aby nie doszło do naruszenia porządku, a także, żeby nie miała miejsca sytuacja, która będzie niepotrzebnie eskalować jakikolwiek konflikt - dodawał rzecznik komendanta stołecznego policji, st. asp. Mariusz Mrozek.
Państwowa Komisja Wyborcza dobrze zrobiła, przerywając pracę, bo nie może pracować w warunkach okupacji jej siedziby - komentował prof. Andrzej Zoll.
Jego zdaniem, przerwa w pracy PKW nie będzie miała wpływu na ewentualną ważność wyborów. Stawianie sprawy uczciwości wyborów nie ma dla mnie podstaw. Czym innym jest sprawa awarii, dotyczącej systemu szybkiego przekazania wyników wyborów, a czym innym jest kwestia uczciwego policzenia - powiedział.
Według Zolla, PKW jest w stanie policzyć wyniki uczciwie nawet "na piechotę". Tylko trzeba jej dać na to czas i spokój - podkreślił. To jest wszystko rezultat tych działań, które podejmują przede wszystkim PiS i SLD, by zdestabilizować sytuację w państwie. To jest wyjątkowo niebezpieczne działanie polityków - komentował.
W związku z wydarzeniami w siedzibie PKW oświadczenie wydało Prawo i Sprawiedliwość. "PiS zdecydowanie negatywnie ocenia wydarzenia. Wtargnięcie do instytucji państwa i jej okupacja nie są rozwiązaniem problemu i mogą tylko pogłębić chaos, który jest związany z przedłużającym się procesem podania wyników wyborów samorządowych. Nawet dobre intencje i słuszne obywatelskie niezadowolenie nie mogą być powodem tego rodzaju działań, które obserwujemy dziś w siedzibie PKW. Niepokój obywateli w sytuacji, kiedy w uzasadniony sposób została podważona wiarygodność procesu wyborczego, powinien być wyrażany w ramach przedsięwzięć, które przewiduje system demokratyczny" - napisał rzecznik PiS Marcin Mastalerek.
Demonstracja odbyła się w czwartek również w Krakowie, gdzie kilkaset osób protestowało przeciwko - jak mówiły - sfałszowaniu wyników wyborów samorządowych. Manifestujący z biało-czerwonymi flagami przeszli z Rynku Głównego przed budynek Urzędu Wojewódzkiego, gdzie pracuje komisja wyborcza. Słychać było okrzyki: "Sfałszowali! Sfałszowali!".
To nie jest Rzeczpospolita, to jest Sowiecka Republika Polska - to, co dzisiaj się dzieje z wyborami. Leśnym dziadom dziękujemy - usłyszał od protestujących reporter RMF FM Maciej Grzyb.