Zatrucie chemiczne to prawdopodobna przyczyna hospitalizacji 23 kolonistów – dowiedział się reporter RMF FM. W nocy ze środy na czwartek wychowankowie trafili do szpitala w Poznaniu, bo źle się poczuli w pociągu w drodze z Międzyzdrojów do Warszawy.
W przededniu podróży, policjanci zarekwirowali kolonistom blisko 70 tzw. "cuchnących bomb" - pojemników z gazem sprzedawanych w sklepach ze śmiesznymi rzeczami - ustalił reporter RMF FM. Funkcjonariusze interweniowali wkrótce po tym, gdy ktoś rozpylił taką substancję na korytarzu ośrodka, w którym mieszkały dzieci w Międzyzdrojach.
Objawy zatrucia wystąpiły wyłącznie u dzieci, które przebywały na piętrze, gdzie rozpylono gaz. Zachodniopomorski sanepid podkreśla, że wersja o zatruciu na stołówce jest mało prawdopodobna. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Pawła Żuchowskiego:
Poznańscy lekarze mają jednak wątpliwości, czy to rzeczywiście było chemiczne zatrucie. Żadne z dzieci bowiem nie kasłało i nie łzawiły im oczy – a to najbardziej charakterystyczne objawy takiego zatrucia.
Wszystkie dzieci, które trafiły do poznańskiego szpitala dziecięcego, zostały już zwolnione do domu. Wszyscy w dobrym stanie zdrowia wrócili do domów z opiekunami - powiedziała dyrektor szpitala Sylwia Świdzińska.
W nocy ze środy na czwartek 34 kolonistów z Warszawy i okolic trafiło do poznańskiego szpitala. Młodzież w wieku od 11 do 17 lat wracała pociągiem z obozu kondycyjnego w Międzyzdrojach. W trakcie podróży u większości z nich wystąpiły objawy zatrucia. Po wstępnym przebadaniu, zdrowe osoby zostały zwolnione ze szpitala.
W szpitalu pozostało 23 dzieci. W czwartek po południu okazało się, że stan dwanaściorga z nich był na tyle dobry, że mogły zostać zwolnione do domu. W piątek zwolniono pozostałych.